3 października 2012

Addition II




13/10/2017 Londyn

The Daily Mail:
Tragiczna śmierć narzeczonej Nialla z One Direction!

Closer:
One Direction odwołuję swoją trasę koncertową na najbliższy rok. Fani są załamani.

Heat Magazine:
Harry (1D): Nie mam ochoty rozmawiać na temat Julii.

The Sun:
Polska narzeczona Nialla (One Direction) ginie w okropnym wypadku!

12 października 2017 roku zdarzyła się tragedia dla całego zespołu One Direction. Julia Hosz, narzeczona Nialla Horana zginęła w wypadku samochodowym.

- To miała być ich 5 rocznica, kolacja przy świecach. Rok temu oświadczył się jej. Planowali ślub - opowiada znajomy pary - Śpieszyła się do restauracji. Jakiś pacan wjechał w nią na skrzyżowaniu - dodaję

Całe One Direction było zaprzyjaźnione z narzeczoną głównego gitarzysty. Logiczne iż odwołanie trasy wzbudzi wiele kontrowersji, ale zespół prosi o trochę spokoju, to jest trudny okres, zwłaszcza dla Nialla.

- Mamy nadzieję, że zrozumiecie jak ciężko nam jest. Dla nas była to rodzina. Uszanujcie nasze decyzję. Zawsze będziemy Was kochać. - wypowiada się Liam, lider całego zespołu.

Podobno Harry i Niall nie opuszczają swoich pokoi, są załamani stratą tak bliskiej dla nich osoby.
Trzymajcie się chłopcy.

Katherine Vans

7 lat później...

- Juls! Co Ci mówiłem o rzucaniu mąką w brata?!

- Tato, no! To nie ja zaczęłam - moja mała blond włosa dziewczynka wygięła usta w podkówkę. Bardzo starałem się nie krzyczeć na nasze dzieci, lecz czasami było to wręcz nie możliwe. Zwłaszcza dziś, w dzień urodzin mojego męża. Nic nie było gotowe a ja czułem się nie na siłach aby samemu wszystko zorganizować.

- Louis! Błagam Cię, uspokój te rozrabiaki. - usłyszałem pomruk niezadowolenia, lecz z pod moich nóg zniknęły dwa małe krasnale. Byli tak podobni a zarazem różni. Ich wygląd przekonywał o tym, że jest to para bliźniąt jednojajowych, lecz zachowanie różniło się bardzo. Ona, drobna, spokojna, zawsze posłuszna i zamknięta w sobie. On, pełen energii, nieokrzesany, kreatywny i inteligenty. Kochałem ich jak własne powietrzem, bo były moim prywatnym powietrzem. Dwoje dzieci, tak bardzo podobnych do niej. Mimo iż nie miały żadnych jej genów, po prostu, ironia losu. Abyśmy nigdy nie zapomnieli, co i tak byłoby nie możliwe. Przebierałem w lodówce szukając właściwych produktów, lecz jak na złość nie mogłem natrafić na to co mi potrzebne. Rozbrzmiał dzwonek do drzwi, sądząc po długości była to rodzina Payne, która na pewno wybawi mnie z problemów. Nie myliłem się, do pomieszczenia wkradła się szczupła szatynka całując mnie w rozgrzany policzek. Jej loki opadały na ramiona a usta wykrzywiła w wymuszonym uśmiechu. Natychmiast wygnała z mnie z pomieszczenia prosząc o dwie godziny spokoju. Następna pojawiła się rodzina Malików. Mała Shanna wpadła w me ramiona krzycząc niezbyt zrozumiałe rzeczy. Zayn posłał mi przepraszający uśmiech, nigdy nie powiedziałby, że to jego dzieci pokochają mnie tak bardzo.

- Gdzie jest Niall? - spytał mulat ochrypłym głosem. Oddałem małą Shan mamie i zabrałem przyjaciela na taras.

- Nie wiem czy ma zamiar w ogóle się pojawić - odparłem w końcu mając pewność, że nikt nas nie usłyszy.

- Uhum. Wiesz Harry... - tu zatrzymał się, starając zabrzmieć jak najciszej - Rozumiem to wszystko. Stratę, ból, cierpienie. Przecież nam też nie było łatwo. Każdy nas kochał na swój sposób. Pamiętam dzień w którym to się stało, płacz i złamane serce. Ale to już 7 lat, a on nadal nie potrafi się z tego pozbierać.

Wciągnąłem zimne powietrze aby oczyścić swój umysł. Spojrzałem na przyjaciela, który wpatrywał się w martwy punkt.

- Nie mówię, że jest mi łatwo, bo sam dobrze wiesz ile dla mnie znaczyła. Pomyśl, że była dla mnie tylko przyjaciółką a co powiedzieć o tym, że ona była jego miłością życia. Jak byś się czuł gdyby nagle zabrakło Perrie? - Zayn wzdrygnął się mimowolnie, a ja kontynuowałem - Rozpocząłbyś nowe życie? Bez niej? Fakt, macie dziecko, jedyny powód który by Cię tu trzymał. Teraz powiedź mi co jemu po niej pozostało?

- Ja wszystko rozumiem Hazz. Ale do cholery, mamy po 30 lat. On powinien się chociaż postarać, dla nas.

- Stara się - odpowiedziałem przez zaciśnięte zęby

- Tak? To powiedź mi gdzie teraz jest? - to pytanie miało za cel przypomnieć mi, że Horan wcale nie zapomniał, żył ciągle przeszłością.

- Pewnie na jej grobie, w Polsce.

- Właśnie. Więc nie pieprz mi, że się stara.

- Zayn! Jest 24 grudnia! Nie dziw mu się, że właśnie tam chce spędzić ten dzień!

- Skończyłem.

Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i podskoczyłem mimowolnie. Poczułem jak po moich policzkach płyną samotne łzy. Cholera jasna, miał rację, ale bałem się mu ją przyznać. Minęło tak dużo czasu. Każdy wiedział, ile ona dla mnie znaczy, ile jej zawdzięczam i jak bardzo kocham. Zbierałem się w sobie długo aby znów móc stanąć na nogi. Udało mi się, nie byłem tym samym Harrym, lecz miałem Louisa i dwoje cudownych dzieci dla których życie miało sens. Potrafiłem popłakać się gdy kroiłem ciasto karmelowe, bo zawsze ona robiła je najlepiej, ale z każdym dniem było o wiele lepiej. Rozumiałem wszystko co łączyło Nialla z blond pięknością, sam gdybym stracił kogoś tak ważnego nie byłbym w stanie funkcjonować w 100 % prawidłowo. Starałbym się. Lecz nasz przyjaciel zaprzestał robić cokolwiek. Od ponad roku widuję go tylko w ważne święta, nigdy nie ma go w domu. Kursuję między Polską, Irlandią a Kanadą. Zmienił się nie do poznania. Boli mnie to, że żaden z nas nie jest w stanie mu pomóc.

- Kochanie, mamy dość niespodziewanego gościa - z myśli wybił mnie ciepły głos Louisa, dopiero teraz poczułem jak bardzo zmarzłem stojąc od 30 minut na mrozie. Spojrzałem na mojego męża pytająco lecz on tylko wzruszył ramionami. W jego oczach można było dostrzec szczęście. Ucałowałem delikatnie jego usta i przytuliłem do swego boku. Wciąż był tak samo niziutki, wątły i tak cudownie pachniał. Spędziłem z nim 6 lat w małżeństwie, 12 w związku a kochałem go co raz bardziej, tak jak bym nadal się w nim zakochiwał. Każdego dnia odkrywaliśmy na nowo możliwości całego świata. Nie wyobrażałem sobie co by mogło się stać gdybym go stracił. Ująłem jego dłoń w swoją i wolnym krokiem zaprowadziłem do przestronnego salonu. Na kanapie siedział Liam, wraz z Viennie i Xavier'em oglądał album ze starymi zdjęciami. Zayn odpoczywał na fotelu z małą Shanną na ramieniu. Perrie udała się do kuchni, aby pomóc Danielle. Był jeszcze ktoś. Ktoś za kim tak bardzo tęskniłem. Zarost na policzkach i lekkie zmarszczki w okolicach oczu mnie zmyliły, lecz gdy objął mnie swoimi ramionami od razu poczułem to emanujące ciepło. Trwaliśmy w tej pozycji przez dłuższy czas aby móc nacieszyć się chwilą. Po pewnym czasie dołączyła do nas cała nasza rodzina. Louis objął mnie w pasie. Liam przywarł do pleców Nialla a Zayn ucałował policzki przyjaciela.

- Przepraszam - wyszeptał - Tak bardzo za Wami tęskniłem.

- My też bracie - pierwszy odezwał się Malik co było dla mnie wielkim zaskoczeniem.

- Pożegnałem się dziś ze starym życiem. Ale nie wymagajcie ode mnie pokochania kogoś nowego.

- Dobrze. Ale Ty wróć do nas i staraj się być.

- Obiecuję. Przecież złożyłem przysięgę.

- Wujek Niall! - nasz monolog przerwała moja córka biegnąca w naszą stronę. Pędziła tak szybko, iż bałem się, że wywinie orła. W ostatniej chwili blondyn porwał ją w swoje ramiona przyciskając do swojej piersi.

- Boże! Jesteś taka piękna - powiedział przez łzy - Nie wiedziałem Cię tak długo - tulił ją mocno do swojej piersi - Harry - zwrócił się do mnie, oderwałem wzrok z jej twarzyczki - Ona wygląda jak...
- Tak, Niall, wiem. Dobrym wyborem było dać jej na imię Julia. Poczekaj aż zobaczysz Riley'a. Męska wersja naszej księżniczki.

- Dziękuję - odparł Niall, mimowolnie się uśmiechając.

- Za co? - nie zrozumiałem kontekstu jego wypowiedzi

- Za każdy list, który do mnie pisałeś. Gdyby nie one, już by mnie tu nie było.

- Wiesz, że dla Ciebie wszystko, bracie.

- Kocham Cię, kocham Was.

Wszyscy uśmiechnęli się do niego, ukazując jak bardzo cieszą się, że nareszcie wrócił. Spojrzałem na przyjaciela. Wyglądał lepiej, jego policzi nabrały koloru, a twarz emanowała szczęściem. Może nie było to coś nadzywczajnego, ale zauważyłem iż z nadgarstków zniknęły blizny. Nie pojawiły się żadne nowe. Moje serce radowało się tak bardzo, dziś miałem wszystko czego tak bardzo pragnąłem. Czułem nawet jej obecność. 'Tęsknie za Tobą' wyszeptałem niemal niesłyszalnie.
- Wszystko gotowe - ogłosiła Danielle.
Każdy zajął swoje miejsce a życie w końcu ruszyło do przodu.


KONIEC

10 września 2012

Addition I




Lukas

Powoli wszedłem do pomieszczenia jednocześnie ogrzewając zmarznięte dłonie. Uchyliłem drzwi od szafy z zamiarem schowania puchowej kurtki. Buty odstawiłem na dobrze znane mi już miejsce. Obróciłem się lekko w stronę wielkiego stołu z zamiarem udania się do kuchni. Naszła mnie wielka ochota na gorące kakao. Ostrożnie wyjąłem z szafki pojemniczek z ciemnym proszkiem a na kuchence postawiłem mleko w metalowym garnuszku. Po upływie 5 min delektowałem się smakiem czekoladowej mieszanki. Obróciłem się o 180 stopni i zauważyłem Johna siedzącego na skórzanej kanapie. Wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jego niebieskie tęczówki były tak bardzo podobne do jej, płynny turkus wędrował dookoła nadając im większej głębi. Spuściłem wzrok wpatrując się tępo w białe skarpetki. Przeczesałem palcami mokre od śniegu włosy.

- Co zamierzasz? - rozbrzmiał w mojej głowie jego głos, tak samo melodyjny jak jej - Nie wyrzucam Cię, ale jesteś tu już 4 miesiące. Ona ułożyła sobie życie. Jest z Niallem. A Ty... - odetchnął głęboko - Nie potrafisz nawet się do niej odezwać, chodzisz pod kamienice i wpatrujesz się w jej okno całymi dniami. Jest moją córką, chcę dla niej jak najlepiej.

- Wiem. John, ja wszystko wiem. Po prostu nie potrafię przestać jej kochać...

- Za późno na to, ona nie kocha Ciebie. Pożegnaj się z nią. Kupiłem Ci bilet na lot powrotny. Nie chcę abyś Ty więcej cierpiał. Pokochałem Cię jak syna - Podszedł do mnie kładąc rękę na obolałym ramieniu. Głowa mi pulsowała, czułem jak rozsadza mnie coś od środka. Nie chcąc dłużej tłumić to w sobie przytuliłem się do wysokiego mężczyzny i zacząłem szlochać. Kaszmirowy sweter przesiąkał moimi słonymi łzami. Osunąłem się na podłogę a twarz schowałem w dłonie.

- Na stole masz klucze od jej mieszkania. Jutro o 16 spotkamy się na lotnisku. Rozegraj to dobrze - Po tych słowach udał się do swojej sypialni, mnie zostawiając w totalnym proszku na środku wielkiego salonu. Podniosłem się z zimnej wykładziny i udałem do ciepłego łóżka, aby kolejną noc spędzić na bezsenności.

***

Stałem pod kamienicą od dobrych dwóch godzin, dochodziła godzina 13 a moje palce już wystarczająco skostniały. Miałem ochotę wrócić z powrotem do domu Johna, zabrać walizki i wylecieć jak najdalej stąd. Leczy trzymała mnie niepochamowana chęć odkrycia jej uczuć do mnie. Powolnym krokiem przeszedłem na drugą stronę ulicy, dokładnie rozglądając się w każdą stronę. Chwyciłem masywna klamkę i popchnąłem drzwi. Ostatnie piętro, pierwsze drzwi po prawo, błagałem w duchu abym mógł zastać ją w domu, samą, bez niego. Wyjąłem z kieszeni pęczek kluczy i odnalazłem ten właściwy. Jeden, dwa, trzy przekręcenia i znajdowałem się w przyjemnie ciepłym pomieszczeniu. Obróciłem się w stronę ciemnego korytarza jednocześnie odpinając kurtkę. Usłyszałem jakiś szmer za sobą i szybko odchyliłem głowę aby spojrzeć na postać stojąca za mną. Był to niewysoki blondyn o intensywnie niebieskich tęczówkach. Wpatrywał się na mnie ze współczuciem.

- Czekałem na Ciebie - odparł - Tak się zastanawiałem kiedy odważysz się wejść. Cztery miesiące codziennego stania, jestem pod wrażeniem. Zrobiłem herbatę, myślę, że zmarzłeś - jego głos był ciepły, nie wyczuwałem żadnego sarkazmu wręcz przeciwnie. Zdjąłem czarną kurtkę i powiesiłem na wskazane miejsce, obuwie postawiłem na małym ręczniczku przy drewnianych drzwiach. Niall zaprosił mnie gestem ręki do obszernej kuchni o czym podał kubek z którego unosiła się przyjemna w zapachu para. Szybko zamoczyłem wargi, karcąc się w duchu, ponieważ napój był zbyt gorący. Odłożyłem herbatę na blat i spojrzałem mu w oczy. Wyczułem, że od dłuższego czasu patrzy na mnie z zaciekawieniem.

- Dlaczego nie przyszedłeś wcześniej? - przerwał niezręczną ciszę

- Bo jestem tchórzem - skarciłem się w myślach za to wyznanie - Bo wiem, że ona nie kocha mnie. Nie mam pojęcia co ja tu jeszcze robię. Jest moim całym światem... - odetchnąłem szybko - A raczej nim była. Teraz należy do Ciebie.

- Ona nie jest rzeczą, sama wybiera swoją drogę w życiu. Miałem to szczęście, że ja znalazłem się na niej a ona mnie nie odrzuciła, wręcz przeciwnie. Była przy mnie zawsze, niezależnie od wszystkiego. Dzięki niej życie nabiera sensu.

- Tak, wiem o czym mówisz - przymknąłem zmęczone powieki - Mówiła Ci o nas?

- Tak. Znam jej wersje, ona kochała Ciebie, lecz Ty nie potrafiłeś poczuć tego do niej, postanowiliście zostać przyjaciółmi. Ona przestała kochać Cię jako mężczyznę, pokochała jako dobrego przyjaciela. Dobrze mówię?

- Dokładnie. Problem w tym, że to ja pokochałem ja po czasie.

- Przykro mi.

- Mnie również. Chciałbym się z nią pożegnać. Gdzie ją znajdę?

- Śpi w swoim pokoju, miała ciężki dzień.

- Dobrze, nie będę jej budził. Chcę ją tylko zobaczyć.

- Idź. Śmiało. Ja wychodzę do sklepu.

- Nie będzie mnie już gdy wrócisz, obiecuję - odszedł w stronę mleczno białej szafy aby wyjąć z niej dość gruby sweter, który potem założył na chude ramiona. Dopiero teraz zauważyłem jaki był marny, worku pod oczami, kościste palce, jednak mimo wszystko w pewien sposób był piękny - Niall! - obrzucił mnie pytającym spojrzeniem - Dziękuję - ukłonił się tylko i zniknął za drzwiami. Wstałem i pospiesznie otrzepałem spodnie, wziąłem jeszcze spory łyk waniliowego napoju i udałem się do żółtego pokoju. Uchyliłem lekko drzwi i ująłem wzrok na malutką postać skuloną na środku wielkiego łóżka. Zaparło mi dech gdy ujrzałem wachlarz z długich blond włosów, rumiane policzki i długie czarne rzęsy. Tak bardzo brakowało mi jej spojrzenia, dotyku czy chociażby głosu. Usiadłem na brzegu materaca i pogłaskałem lekko jej lewą dłoń, nadal jej skóra miała tą specyficzną miękką strukturę. Zamrugałem kilkakrotnie powstrzymując łzy napływające do oczu. Od 10 minut nie oderwałem wzroku od lekko okrągłej twarzyczki. Jej klatka piersiowa opadała i podnosiła się ze znanym mi rytmem. Wydawała się taka krucha. Nie chcąc dłużej męczyć samego siebie położyłem kluczę na szafkę nocną, ucałowałem ciepłe czółko i pospiesznie wyszedłem z mieszkania, zostawiając przeszłość za sobą a wkraczając w nowy świat, który miał przynieść mi lepsze życie.

John - to ojciec Julii, jak by ktoś się nie domyślił

23 sierpnia 2012

Epilog

Epilog


Harry

Było chłodne popołudnie, stałem na tarasie i wciągałem zimne powietrze, które drażniło me nozdrza. Wsadziłem ręce do kieszeni odnajdując w nich skórzane rękawiczki. Naciągnąłem materiał na skostniałe palce po czym potarłem dłońmi. Czyjeś duże dłonie dotknęły mych ramion a mokre usta ucałowały w szyję. Przymknąłem powieki zdając sobie sprawę jak bardzo się trzęsę. Odwróciłem się w stronę mojego towarzysza po czym lekko wypuściłem zalegające w płucach powietrze.

- Musimy iść. Już czas. - odezwał się Lou dotykając opuszkami palców moich warg. Pokręciłem głową z dezaprobatą i otworzyłem zmęczone oczy. Kolor tęczówek mojego przyjaciela zmienił barwę na mocno niebieski, był szczęśliwy. W końcu pozbył się problemu. Już jej nie było, miał mnie całego dla siebie. Zacisnąłem dłonie w pięści i utkwiłem spojrzenie w osobie stojącej za nami. Boo Bear poszedł moim śladem po czym wydobył z siebie niezadowolony jęk.

- Chodźmy - wypowiedziałem te słowa w końcu. Ominąłem go zwinnie po czym ująłem dłoń Nialla lekko ją ściskając. Uśmiechnął się do mnie smutno. Za drugą rękę złapał mnie nie kto inny jak Lou. I w taki o to sposób wkroczyliśmy do czerwonego pomieszczenia, w którym przez następną godzinę mieliśmy przeżywać katusze. Liam siedział na wysokim krześle i rozmawiał z Zaynem, którego mina mówiła sama za siebie, nie był zadowolony z zaistniałej sytuacji, w żaden sposób nie popierał tego co zamierzamy zrobić. Zajęliśmy miejsca obok nich. Dziennikarka spojrzała na nas wymownie po czym puściłem dłonie moich towarzyszy wypuszczając przy tym powietrze zalegające w płucach. Nasz dzisiejszy kat miał na sobie kremową sukienkę, brązową marynarkę i sandałki w tym samym odcieniu. Kasztanowe włosy opadały jej lekko na ramiona. Zielone oczy przeszywały każdego z nas, zadrżałem mimowolnie. Rozchyliła usta a melodyjny głos zadał pierwsze ciosy.

- Louis, Harry, Niall, Liam i Zayn, Witam, nazywam się Caroline Flack i będę z wami dziś rozmawiała.

- Witamy - odpowiedzieliśmy zgodnie, bez większego entuzjazmu. Wywiad odbywał się w zamkniętym pomieszczeniu, tylko nasza piątka i przerażająca dziennikarka.

- Zacznijmy może od domniemanego związku Nialla z niejaką blond pięknością. - na ekranie ukazało się duże zdjęcie na którym widniał uradowany Irlandczyk trzymający za rękę dziewczynę o długich nogach i przepięknych oczach. Usłyszałem jak chłopak z świstem wciąga powietrze - Jest śliczna.. - dodała zjadliwie brunetka. Zdjęcie zrobiono tydzień przed 'wypadkiem'. Paryż, w tle wieża Eiffla, są szczęśliwi. Spojrzałem na blondaska, który zwiesił głowę i starał się ukryć ból widoczny w jego oczach.

- Tak, jest piękna. - przemówiłem - Ma cudowny uśmiech, oczy i osobowość. Potrafi nas rozśmieszyć do łez i kochamy ją jak własną siostrę. Od 4 miesięcy Niall jest z Julią i są bardzo szczęśliwi. Jeszcze jakieś pytania dotyczące naszej koleżanki? - odpowiedziałem zjadliwym tonem, na koniec dodając mój triumfalny uśmieszek. Przyjaciel lekko ścisnął moją dłoń dając do zrozumienia, że jest mi wdzięczny.

- Ah! To świetnie! - Flack zmieszała się lekko - Harry, skoro Ty się odezwałeś... - byłem pewny, że poruszy temat mój i Louisa - Bądźmy szczerzy! Coś jest między Tobą a Louisem? Cały świat to widzi! - wiedziałem, zakląłem w myślach, zastanawiając się jakiej udzielić odpowiedzi. Minęła dobra minuta za nim zebrałem się w sobie. Spojrzałem przelotnie na Tommo, był zdenerwowany, rozchylił lekko wargi posyłając mi nieme 'tak'

- To zależy co masz na myśli mówiąc 'coś'? - chciałem się z nią podroczyć.

- 'Coś' jako miłość.

- Hmm.. jaką 'miłość'? - widzę jej irytację, zaraz wybuchnie chociaż jako dziennikarka powinna się opanować. Wciąga powietrze i dopiero się odzywa.

- Tą prawdziwą, jedyną. Rozumiesz o co chodzi?

- Rozumiem - przytakuję, jestem z siebie dumny, nadal nie otrzymała odpowiedzi na swoje pytanie. Z mojej lewej strony słyszę cichy chichot Niallerka, nie umiał się powstrzymać.

- Czy jest ona między Wami?

- Jest.

- Aha! Wiedziałam - Caroline klasnęła w dłonie, a ja wypuściłem powietrze zalegające w płucach.
Kolejny raz tego dnia moje policzki przybrały kolor purpury. Ucieszyłem się, że nie ma z nami Pula, nie wiedziała, co zamierzamy zrobić, czuję, że gdy wrócimy rozerwie nas na strzępy. 'Mamy to za sobą', pomyślałem po czym postanowiłem dziś już nic nie mówić. Obserwowałem jak Liam odpowiada cierpliwie na każde pytanie, jego nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi. Zayn nadal siedział z mina naburmuszonego dziecka, posłała mi spojrzenie pełne nienawiści. Zatrząsłem się mimowolnie i dałem swojemu ciału chwilę na uspokojenie.

***

- Że co zrobiliście?! - krzyk Paula rozbrzmiewał w mojej obolałej głowie. Lou ścisnął moje ramię po czym wyszedł na przód, lecz szybko się cofnął ponieważ nasz manago przerastał go o głowę.

- Przecież już wiesz... - wypowiedziałem te słowa niemal niesłyszalnie. Bałem się okropnie, kręciło mi się w głowie, czułem jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa.

- Boże, Boże, Boże. Czasem się zastanawiam czy wy macie mózg? Wiesz Haroldzie co to oznacza dla całego zespołu? Oczywiście, są ludzie który Was wspierają, ale znajdą się też tacy którzy powiedzą 'pierdolone pedały, niech spadają!'. Kocham Was chłopcy, dlatego chcę jak najlepiej... - nienawidziłem gdy mówił do mnie 'Harold', gdy krzyczał, gdy robił się cały czerwony, ale wiedziałem, że chcę dobrze.

- Przepraszamy - tym razem przemówił LouLou

- Boo, tym razem to nie wystarczy. Jesteś w stanie znieść wszystkie upokorzenia?

- Tak, jestem. Wiesz jak go kocham. Zrobię dla niego wszystko - tu spojrzał na mnie, posyłając mi pokrzepiający uśmiech.

- Wiem. To jest jedyny plus całej sprawy. Idźcie do domu. Dam wam znać co będzie dalej - uniósł lekko kąciki warg co oznaczało, że nie jest na nas aż taki zły, było dobrze. Przecież się kochamy, poradzimy sobie. - A! Chłopcy! - krzyknął z drugiego końca korytarza - Dziś odbyła się sprawa dotycząca Eleanor - przebiegł mnie dreszcz - Dziewczyna dostała dwa lata w zawieszeniu na rok i zakaż zbliżania do Was i Juls. - odetchnąłem z ulgą odwracając się w stronę Tommo. Był blady jak ściana, lecz jakże szczęśliwy. Obdarzył mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem po czym ujął moją dłoń wplątując w nią palce. Pociągnął za sobą przez kręty korytarz, dopóki nie utuliło nas zimne powietrze. Przysunął się bliżej do mojego boku, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.
- Na zawsze - wyszeptał po czym nie zważajać na paparazzich czyhających przed budynkiem ucałował lekko moje wargi. Czułem się cudownie z ukochaną osobą u boku.

Niall

Miałem ochotę krzyczeć, pobiec ile sił w nogach i już nie wracać. Potrząsnąłem głową odpędzając idiotyczne myśli. Nie, nie mogłem tego zrobić, chociażby dla niej. Bolało mnie to tak bardzo, to, że akurat mnie nie była sobie w stanie przypomnieć.

- Dlaczego to ja tkwię najgłębiej w jej umyślę? - zapytałem siebie cicho, nie oczekując odpowiedzi.

- Ponieważ te najskrytsze marzenia są w nas najgłębiej - usłyszałem ciepły głos i podskoczyłem wylewając na siebie wrzącą wodę. Harry zachichotał po czym musnął mój policzek. Zdjąłem koszulkę rzucając ją w kąt, nie przejmując się swoją pół nagością.

- Skąd się tu wziąłeś? - spytałem zjadliwie, posyłając mu złowrogie spojrzenie.

- Mam dość słuchania rozkazów Paula. Już dwa tygodnie od kiedy nie mogę wyjść z domu, więc jestem tu z Louisem. Poszedł do Julii. Tęsknił za nią gorzej ode mnie, dałbyś wiarę?

- Każdy ją kocha na swój magiczny sposób - posłał mi swój uroczy uśmiech i buziaczka w powietrzu. Moje wargi uniosły się mimowolnie ku górze.

- Oh tak. Może obejrzymy jakiś film? Tak dawno nie robiłem nic normalnego.

- Ostatnio kupiłem "The Hungers Games" na DVD, dolna szuflada po lewo w salonie. - Curly z miejsca się ożywił i wystrzelił jak z procy do drugiego pokoju. Pokręciłem głową uśmiechając się przy tym lekko, zamieszałem makaron i obróciłem się w poszukiwaniu jakiejś ścierki. W drzwiach stała moja Juls ubrana w moją siwą bluzę i czarne szorty, włosy znowu związała w wysokiego kucyka. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczyma, lecz był to inny wzrok niż przez ostatnie miesiące.

- Niall? - głos jej zadrżał

- Tak? - spytałem obojętnie schylając się po koszulkę, podeszła do mnie chwiejnym krokiem, ułożyła wątłą dłoń na moim ramieniu i tak jak zawsze przejechała nią po moim torsie, zostawiając rozpaloną ścieżkę. Opuszki jej palców tkwiły przy kości biodrowej. Moment.... 'TAK JAK ZAWSZE', przeszło mi przez myśl, tak jak przed 'wypadkiem'. Podniosłem na nią wzrok, po policzku spływała samotna łza, lecz był to płacz szczęścia, czułem jak przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Zatopiła palce w moich włosach po czym wyszeptała.

- Wróciłam - moje serce zatrzepotało - Kocham Cię - moje serce stanęło. Złożyłem lekki pocałunek na jej malinowych wargach i objąłem w pasie trwając tak dłuższą chwilę.


"Miłość na oko łagodna,
w istocie bywa jak pantera głodna!
I chociaż ślepa, drogi przyjacielu,
najkrótszą drogą podąża do celu"*







* William Shakespeare "Romeo i Julia"



14 sierpnia 2012

XII - Take Care

XII+18



Harry

Kurczowo zacisnąłem dłonie na drewnianym brzegu ławki a plastikowy kubeczek odłożyłem na ziemię. Miałem tą samą siwą bluzę, siedziałem w tym samym miejscu. Doznawałem deja vu, lecz wiedziałem jaki w tym cel. Przymknąłem powieki i wróciłem pamięcią do dzisiejszego poranka.

Malinowy zapach pieścił me nozdrza. Para unosiła się z porcelanowego kubeczka. Spojrzałem w oczy mojego przyjaciela. Był taki przygaszony. Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco po czym zaczął swój monolog.

- Okłamałem Was - uniosłem brwi w geście zapytania - Nie patrz tak na mnie. Chciałem dla niej jak najlepiej. Julia ma amnezję, straciła całą pamięć. Po miesiącu była już wolna od kliniki, lecz wróciła do Polski. Tam przez dwa miesiące starała się sobie wszystko przypomnieć. Udało się - spojrzał na mnie uważnie - Nie ciesz się tak szybko. Zatrzymała się na wyjeździe do Kanady. Nie pamięta o nas. Nie pamięta o miłości do Ciebie, o waszej przyjaźni o mnie. Nic. Musimy postarać się jej pomóc. Proszę... - głos załamał mu się na ostatniej sylabie. Pojedyncza łza spłynęła powoli po policzku. 

- Dobrze - odparłem - Jestem wściekły, że nie powiedziałeś nam wcześniej, albo chociażby mi. Przecież wiesz, że pomógłbym Ci niezależnie od sytuacji. Rozmawiałeś z nią?

- Nie. Ojciec odbiera ją z lotniska, zjedzą razem lunch i zawiezie ją do pobliskiego parku, waszego parku. Tam gdzie zobaczyłeś ją po raz pierwszy. Musisz odtworzyć wszystko tak jak było - nie potrzebowałem chwili na zastanowienie. Miałem dziś na sobie tę samą bluzę, nie zdejmowałem jej od dłuższego czasu, miała jej zapach. Wystrzeliłem z mieszkania niczym z procy i znalazłem się w zawsze zielonym raju.

- Ty jesteś Harry? - usłyszałem ciepły głos i zadrżałem mimowolnie. Wymówiła to tak inaczej, jak bym był jej absolutnie obcy. Wstrzymałem powietrze i otworzyłem oczy a mnie ukazała się dziewczyna o turkusowych oczach. Jej włosy były dłuższe i pokręcone, usta lekko za różowione, lecz cera była bardziej blada, wręcz przezroczysta. Worki pod oczami świadczyły o długim braku snu. Tak bardzo mi jej brakowało, tego spojrzenia, głosu, dotyku, mimo tego iż to nie była ta sama osoba. Przysunąłem się bliżej a ona odskoczyła ode mnie przestraszona. Wyciągnąłem lewą dłoń w jej stronę, chwyciła ją powoli z uwagą patrząc na moje czyny. Znowu przymknąłem powieki.

- Tak. Jestem Harry Styles - mocniej zacisnęła palce gdy przemówiłem - Jesteśmy przyjaciółmi, bardzo bliskimi. Pierwszy raz spotkałem Cię właśnie tutaj... - zaczynałem przypominać jej po szczególne zdarzenia związane z nami. Opowiedziałem o tym wyjątkowym dniu, który ze mną spędziła. O tym jak pokochałem ją jak własną siostrę, o mojej miłości do Louisa, o Niallu, który kocha ją ponad swoje życie. Siedziała z szeroko otwartymi oczyma i wpatrywała się w pustą przestrzeń uważnie mnie słuchając. Co jakiś czas dotykała mojego ramienia, jak by przez przypadek. Jak by sobie coś przypomniała. Po niemalże godzinie skończyłem jej życiorys z ostatnich 6 miesięcy. Odwróciła na mnie wzrok, zauważyłem, że po policzkach lecą strugi łez. Ręce zacisnęła w pięści tak aż pobielały jej kłykcie. Pokręciła głową.

- Nic... - wzruszyła ramionami - Nic nie pamiętam - załkała łapiąc powietrze - Przepraszam. Tak bardzo bym chciała. Gdzieś w głębi czuję Cię. Jesteś w sercu, lecz już nie w głowie. Boże. Tak bardzo przepraszam - zerwała się na równe nogi i w mgnieniu oka zniknęła z mojego pola widzenia. Tak po prostu uciekła, nie dając szansy na powiedzenie czegokolwiek. Skuliłem się w kłębek i czekałem na nową fale bólu. Przygotowany odpychałem ją do póki nie postanowiła złamać mnie od środka.

Lou

Byłem przerażony. Godzina robiła się już nie przyzwoita, szalała wichura a deszcz wystukiwał nieznany mi rytm. Biegałem po schodach w te i z powrotem dla zabicia czasu. Nie wracał od 12 godzin, otarłem twarz wierzchem dłoni. Wyjąłem z kieszeni komórkę, aby sprawdzić czy aby na pewno nie dzwonił. Ekran pozostał czysty. W pewnym momencie drzwi powoli się uchyliły. Ujrzałem w nich mojego Harry'ego, jego oczy były czerwone i spuchnięte, twarz blada a po włosach skapywały pojedyncze krople wody. Podszedł do mnie szybkim krokiem i objął w tali łkając jak małe dziecko. Rozpiąłem suwak od siwej bluzy, po czym ściągałem pojedyncze części garderoby która była przemoczona. Doszedłem już do sprzączki od paska kiedy to on zaczął rozbierać mnie, popychając mnie brutalnie na ścianę. Wpił się w moje wargi z ogromna siłą i nie dając mi szans na dominację pieścił je. Ręce wsunął pod granatową koszulkę, po czym pozbył jej się szybko. Następnie przeszedł do spodni, których guzik wystrzelił z wielką łatwością. Wplotłem palce w zimne włosy, odsunąłem go od siebie patrząc w zielone tęczówki. Iskrzyły się z podniecenia. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć lecz zamknąłem je pocałunkiem.

- Muszę zapomnieć - wyszeptał gdy zaczął schodzić w dół mego ciała. Przejechał ręką po moim przyrodzeniu, lekko ściskając jego koniec. Wciągnąłem powietrze czując, że zaraz mi go zabraknie. Tak dawno się nie kochaliśmy, tak bardzo mi tego brakowało, chciałem go poczuć, mocno, dostatecznie. Nadal przyparty do ściany uderzyłem w nią pięściami. Harry spojrzał w górę uśmiechając się zadziornie. Jego dłonie powędrowały do gumki od bokserek które zsunął ze mnie dość szybko. Zaczynałem robić się co raz większy i nabrzmiały. Ciepłe usta dotknęły główki po czym brutalnie wsunęły go całego w siebie. Mój penis uderzał o ścianki gardła Harrego, który zasysał go co chwila. Zamknąłem oczy dając się ponieść podnieceniu. Zacisnąłem dłonie na ramionach Harry'ego nadając rytm jego ruchom. Przyspieszał z każdą sekundą sprowadzając mnie na skraj. Mleczna mgła zalała me oczy, osunąłem się na ziemie dając upust wszystkim emocjom po czym wytrysnąłem w usta mego kochanka. Drżałem zmęczony, dotknął delikatnie mych policzków składając namiętny pocałunek na spuchniętych wargach. Wsunął język dając mi posmakować samego siebie a następnie zaczął rozpinać pasek od swoich spodni...

*miesiąc później*

Niall

Byłem w trakcie robienia naleśników. Starałem się wylać na patelnie odpowiednią ilość masy, lecz moje uzdolnienia kulinarne były beznadziejne. Spojrzałem przez ramie z nadzieją, że ujrzę ją siedząca na kanapie. Jaki był mój zawód gdy zastałem tylko pustą przestrzeń. Rozejrzałem się dookoła. Nigdzie nie było czuć jej zapachu. Wyłączyłem gaz po czym udałem się do naszej sypialni, ta również pozostawała taka sama. Usłyszałem przeraźliwy hałas dochodzący z małej łazienki. Udałem się w tym kierunku, drzwi były uchylone, siedziała do mnie tyłem głowę oraz dłonie pochylając nad wanną. Przyjrzałem się uważnie jej poczynaniom a me serce zamarło na moment. W prawej ręce trzymała żyletkę którą przykładała do żył u lewego nadgarstka. Rzuciłem się biegiem krzycząc aby przestała. Odwróciła się do mnie spoglądając z rozpaczą, po czym zdecydowanie przejechała po całej długości delikatnej skóry. Otworzyłem szeroko oczy z przerażenia wytrącając ostrze z jej dłoni. Ująłem lewy nadgarstek wstrzymując powietrze.

- Nie, nie, nie... - szeptała kołysząc się lekko. Nacięła się, lecz w miejscu gdzie nie może stać się krzywda. Urwałem kawałek papiery przykładając do krwawiącej rany. Spojrzałem jej w oczy.

- Dlaczego? - spytałem krótko przez łzy.

- Ja już tak dłużej nie mogę, nie rozumiesz?! - krzyknęła na mnie z żalem.

- Czego nie możesz? Wytłumacz mi do jasnej cholery!

Nastała cisza. Wpatrywała się we mnie zdezorientowana. Jeszcze nigdy nie podniosłem na nią głosu, sam byłem w szoku. Odsunęła się na bezpieczna odległość, lecz nadal nie puszczała mojej dłoni.

- Chcę sobie przypomnieć, lecz wszystko jest przeciwko mnie.

- Daj sobie czas, już tak nie dużo Ci zostało.

- Pamiętam wszystko. Ojca, Harry'ego, Louisa, Zayna, Liama, Danielle. Wszytko po za Tobą! - jej głos był ochrypły i zimny - Wiem jak to jest kochać Cię, lecz nie jestem w stanie tego poczuć.

- To nie powód aby kończyć swoje życie. Ja to ja. Za jakiś czas po prostu usuniesz mnie.

- Ale ja nie chcę! Nie rozumiesz! Chcę tak jak dawniej. Ty byłeś moim życiem a teraz nie ma tego.

- Czas to Twój najlepszy przyjaciel. Przysięgnij, że nie zrobisz głupoty?

- Przysięgam.

- Dziękuję.

- Przepraszam.

- Wiem, już spokojnie. Będę mimo wszystko.

Ująłem jej twarz i złożyłem na wargach lekki pocałunek. Przysunęła się i wtuliła w mój tors. Oplotłem ramiona wzdłuż jej tali. Teraz najważniejsi jesteśmy my.


11 sierpnia 2012

XI - Be Yourself

XI


Harry

Utrzymywałem moje ciało i umysł w podobnym stanie. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że może nam jej zabraknąć. Żyłem tak jak przedtem, tak jak by była obok mnie. Nie przejmował mnie fakt, iż częściej rozmawiałem sam ze sobą, to pomagało bardziej niż rozmowa z Lou-Lou. Nikt nie był w stanie zastąpić drugiego człowieka. Spędzaliśmy czas ciągle w studiu, starając się nagrać coś sensownego. Lecz za każdym razem ktoś się rozklejał. Rozumiałem żal i ogarniający nas smutek. Każdego wieczoru szedłem do ich mieszkania i spędzałem długie godziny z Niall'em. Często po prostu oglądaliśmy film lub z kubkiem herbaty rozmawialiśmy o życiu. Próbowałem podtrzymać mojego przyjaciela na duchu, przecież nic nie było stracone.

- Hazz - z rozmyślania wybił mnie ciepły głos, odwróciłem głowę i musnąłem wargi Boo Bear'a. Uśmiechnął się lekko po czym kontynuował - Jest już druga w nocy - ta godzina nie robiła na mnie wrażenia - Proszę, chodź ze mną do łóżka, brakuje tam Ciebie - jeszcze raz, poproś jeszcze raz, wydymaj wargi w ten specyficzny sposób - Nie wiem co mam jeszcze zrobić - wydąłeś a w moich policzkach pojawiły się dołeczki. Ująłem Twoją dłoń i pociągnąłem lekko za sobą. Fakt, nie spałem w naszym łóżku od dobrego miesiąca. Często po prostu zasypiałem na kanapie, lub u blond Irlandczyka. Nie miałem dla Ciebie w ogóle czasu, co Tommo? Spytałem się w myślach. Przepraszam, życie mi runęło. Westchnąłem ciężko i spojrzałem w Twoje niebieskie tęczówki, dziś przybrały kolor szarości.

- Jesteś smutny - słowa popłynęły mimowolnie, odwróciłeś na mnie wzrok. Nie zaskoczyło Cię to stwierdzenie - Dlaczego?

- Niall dzwonił - posłałem pytające spojrzenie - Wolałby z Tobą porozmawiać jutro, osobiście. Powiedział, że mu się nie spieszy.

- Przecież mam swoją komórkę - nie potrafiłem zahamować zdziwienia. Sięgnąłem do kieszeni siwej bluzy, tej samej gdy poznałem . Wciągnąłem powietrze. Wyjąłem aparat, lecz czarny ekran pozostał niewzruszony. Kurwa, zakląłem w myślach z milionowy raz dzisiaj. Z rozładowanego telefonu zbytniego pożytku mieć nie mogłem. Cisnąłem nim na łóżko a sam udałem się do małej łazienki. Powietrze było parne, jak by ktoś przed chwilą brał prysznic. Zdejmując bokserki jednocześnie odkręcałem kurek z ciepłą wodą. Odczekałem 5 minut, aż się nagrzeje i wszedłem pod bieżący strumień. Miodowy żel wylądował na moich dłoniach. Mydliłem całe ciało, aby czuć się świeżo. Po tak wielką taflą wody nie można było zauważyć pojedynczej łzy, która samotnie spływała po moim policzku. Ile jeszcze dam sobie bez Ciebie radę? Kolejne nieme pytanie, na które nie doszukam się odpowiedzi. Przez całe życie byłem przekonany, że to miłość potrafi zranić najbardziej, ta największa, prawdziwa, odwzajemniona. Lecz nie brałem pod uwagi miłości do niej. Nigdy nie kochałem jako przyjaciel, nigdy nie potrzebowałem nikogo poza sobą. Wyszedłem z kabiny i wolnym krokiem wszedłem do zaciemnionej sypialni. Boo Bear leżał a jego klatka piersiowa opadała zgodnie z rytmem oddechów. Blade policzki przybrał lekki kolor różku. Wyglądał tak uroczo, tak bardzo mi go brakowało. Znów tęskniłem. Otworzył lekko powieki po czym gestem zaprosił mnie pod ciepłą kołdrę. Od razu znalazłem się obok. Moja nagość w żaden sposób go nie odrzucała, czyste przyzwyczajenie. Wtuliłem się w umięśniony tors i przymknąłem oczy. Długie palce wplątał w moje loczki i zaczął głaskać po głowie, czasami zjeżdżając na plecy. Skuliłem się w środku, czekając na kolejną falę bólu, przyszła niespodziewanie, rozrywając me wnętrzności od środka. Nie pozwoliłem sobie na płacz. Każdą emocje zamknąłem szczelnie dopóki nie przyszedł Morfeusz.

Niall

Dźwięczny śmiech odbił się echem w mojej głowie. Malinowe usta wygięły się w łuk a turkusowe tęczówki utkwiły we mnie swój wzrok. Siedziała niewzruszona na miękkiej kanapie i czekała na mnie. Podszedłem od tyłu wplatając jedną z wolnych dłoni w blond włosy. Były gęste i puszyste. Obróciłem jej głowę w moją stronę i złożyłem na wargach delikatny pocałunek, po czym potarłem nosem o jej.
Postawiłem małą miseczkę z popcornem na stoliku obok fotela, usiadłem tak aby mieć dobry widok na jej okrągłą twarzyczkę. Objąłem ją w talii i pozwoliłem wtulić się w swój bok. Zaciągnąłem się zapachem ziołowego szamponu. Znowu użyła mojego. Odchyliła się do tyłu i spojrzała na mnie z... miłością.

- Kocham Cię - słowa popłynęły tak gładko z Twoich ust, zaparło mi dech w piersiach. Otwierałem swoje wargi, aby opowiedzieć jej tym samym, lecz nagle nie byliśmy już w naszym mieszkaniu. Stała do mnie twarzą w twarz. Miała ściągnięte brwi a ręce zaciśnięte w pięści. Zniknął płynny turkus w jej oczach. Były teraz zimne i puste. 'Znajdź mnie', wyszeptała i zniknęła w ciemności. Ruszyłem w pościg, aby znów poczuć ją w ramionach. Czarna dziura pochłaniała mnie jeszcze bardziej.... 

- Nieeee!!! - krzyknąłem. Lecz nikt nie mógł mnie usłyszeć. Zniknęła!

Wciągnąłem powietrze z świstem i zamrugałem kilkakrotnie. Moje oczy nie chciały przyzwyczaić się do ciemności, widziałem tylko małą poświatę wpełzającą przez okno. Starłem pot, który przyozdobił moje skronie i podniosłem się do pozycji siedzącej. Przed sobą ujrzałem tablicę korkową a na niej nasze zdjęcie. Miałem na sobie granatowe rurki i jej ulubiony t-shirt. Ona zaś ubrana w niebieską koszulę w kratę i jasne dżinsy siedziała na moich kolanach obejmując rękoma mój kark. Obydwoje wyglądaliśmy jak najszczęśliwsi ludzie pod słońcem. Każdy kto nas znał, mógłby potwierdzić prawdziwość tych słów. Długie blond włosy związała w kitkę, dzięki czemu mogłem podziwiać profil idealnej twarzy. Na tym zdjęciu to ja patrze na nią a ona ukazuję rząd białych zębów i uśmiecha się szczerze. Pamiętam dzień w którym robiono to zdjęcie. Teraz minęły trzy miesiące, jest trzeci dzień, trzecia godzina i trzeci raz tej nocy nawiedza mnie koszmar. Nie ma jej już zbyt długo czasu. Opadam na łóżko i odwracam głowę w stronę gdzie powinna leżeć blond osóbka. Jest tylko niewielka poduszka pachnąca nią. Kładę na niej głowę i zamykam oczy. Gdy z powrotem je otwieram uderza we mnie jasność a słońce wlewa się nadając temu miejscu kolor. Wciągam na siebie siwe dresy i wychodzę z pokoju. Jest tu za cicho, za pusto. Ktoś naciska klamkę od głównych drzwi. Przede mną stoi chłopak z kasztanowymi lokami i zielonymi bez mętnymi oczami. Uśmiecham się delikatnie i zapraszam Harre'go gestem dłoni.

- Dzwoniłeś - wiedziałem, że po to przyjdzie. Myślę jak sformułować sensowne zdanie.

- Tak - Curly patrzy na mnie wyczekująco, wzdycham ostentacyjnie - Dzwonili z kliniki.

- W jej sprawie? - nigdy nie wypowiadał przy mnie tego imienia

- Mhm, wraca. Sama, o własnych siłach.

- Ale nadal jesteś smutny - stwierdził, nie zapytał.

- Zrobię Ci herbaty i powiem na czym to wszystko polega.

Uśmiechnął się a policzki przyozdobiły znane mi dołeczki.



8 sierpnia 2012

X - Stay

X


Lou

Zielone tęczówki wpatrywały się we mnie nachalnie, widziałem w nich ból. Miałem ochotę podbiec do niego, wziąć w ramiona i oznajmić, że tylko ON się liczy, lecz wiedziałem, że nie będzie to takie łatwe. Eleanor ścisnęła moje palce więc byłem zmuszony przenieść swój wzrok. Spojrzała na mnie pytająco, wyszeptałem żeby udała się do ostatniego pokoju po lewo, nie potrzebowałem świadków do tej rozmowy. Czyjaś ręka szturchnęła mnie w ramie a osoba zniknęła za zakrętem do kuchni. Poszedłem w jego ślady. Nie zdążyłem się odezwać gdyż brutalnie przyparto mnie do ściany. Malinowe wargi wpiły się w moje, nie protestowałem. Mimo tego, iż 6 godzin temu uprawialiśmy namiętny sex zdążyłem zatęsknić. Wplotłem palce w kasztanowe loki i odwzajemniłem każdą czułość. Po niespełna 5 minutach oderwaliśmy się od siebie.

- Rozegraj to dobrze - usłyszałem i już go nie było. Zniknął, zostawiając mnie z palpitacją serca. Weź się w garść! To tylko drobna kobieta. Co może Ci zrobić?! Prychnąłem po czym oddaliłem się w stronę oszklonego pokoju. Wszedłem powoli, na wszelki wypadek nie zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna stała do mnie tyłem, spoglądając przez szybę. Długie włosy spokojnie opadały na ramiona. Nerwowo ściskała końcówkę swojej białej koszulki. W powietrzu wyczuwałem napięcie, obydwoje wiedzieliśmy jak to się skończy. Pokonałem dzielący nas dystans, po drodze wkopując bokserki Harrego pod łóżko. Położyłem jej dłonie na tali. Podskoczyła delikatnie, lecz nie odwróciła się do mnie. Zacząłem.

- Eleanor... - mocno wciągnąłem powietrze - Myślę. Boże. Nie. Ja to wiem. Nie kocham Cię. Przepraszam, moim życiu pojawił się ktoś inny. W sumie przez cały czas w nim był, tylko nie było mi dane zauważyć tej prawdziwej miłości. Jestem szczęśliwy z tą osobą. - wydukałem jednym tchem. Odsunąłem się od niej delikatnie dając jej większe pole do manewru.

- Wiedziałam! - krzyknęła niespodziewanie, otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia - Kurwa, Louis! Nie jestem ślepa Ty tępy chuju - każde słowo przesiąknięte było jadem - Tylko dlaczego dałeś mi się w sobie zakochać idioto? Teraz ja będę cierpieć. Kurwa mać! Wiedziałam... - Eleanor którą znałem nie była taka, nie bluźniła, nie krzyczała. Usłyszałem szelest. Ktoś wszedł do pokoju, modliłem się aby nie był to Harry, aby nie zaczął z nią kłótni. Chciałem to załatwić sam, spokojnie. Spojrzałem przez ramie, przed nami stała wątła blondynka. Miała dziś na sobie miętowe rurki i biały sweterek. Włosy spięła w koczek. Uśmiechnęła się lekko.

- Przepraszam - zaczęła powoli - Wolałabym żebyś nie bluźniła w tym domu. Nie cierpię tego. Po za tym jest to jedyna tu obowiązująca zasada - starał się być miła, szło jej to dobrze.

- Aha! To Ty! Z nią mnie zdradziłeś?! - znowu krzyk, El podeszła do gospodyni i zaczęła wydzierać się jej w twarz - Nienawidzę Cię tępa suko! Jesteś dla mnie zerem! Spójrz na siebie! Co on w Tobie widzi?! - plask i przeraźliwy hałas. Serce stanęło mi w momencie kiedy Julia upadła na podłogę uderzając przy tym w framugę łóżka. Szatynka stała z ręką w górze z jej oczu płynęły łzy. Spojrzała na mnie ostatni raz i wybiegła trzaskając drzwiami. Podbiegłem do mojej przyjaciółki po czym zacząłem krzyczeć jak najgłośniej się dało.

- Niall! Niall! Błagam! Chodź tu. - łzy - Boże! Niall, ona nie oddycha - wszędzie była krew. Do pokoju wbiegł szczupły blondyn po czym odnalazł nas wzrokiem. Zaraz za nim zauważyłem mojego Harrego. Klękałem przy dziewczynie trzymając ręce przy skroniach.

- Nie... - wyszeptał do siebie Horan i podbiegł do nas szybko. Padł na kolana i zaczął odgarniać włosy z jej czoła. - Harry! Karetka! Dzwoń po karetkę. Louis, jak... - głos mu się załamał, rozpaczał.

- Eleanor, uderzyła ją - zgromił mnie wzrokiem i odepchnął od niej. Całował zimne dłonie dziewczyny jednocześnie szepcząc - Nie. Nie zostawisz mnie. Kocham Cię. Nie. Jesteś moim światem. Proszę...- Łzy spływały po jego policzkach pozostawiając mokry ślad. Harry przybiegł za niecałe 5 minut już z sanitariuszami. Niall nie opuszczając Julii na sekundę pojechał w karetce. Stałem dłuższą chwilę wpatrując się w czarniejące niebo. Wszystko stało się za szybko. To był ułamek sekundy. Jedna sekunda = jedno życie, przeszło mi przez myśl. Mocne ramiona objęły moje. Zaszlochałem mimowolni po czym odwróciłem lekko głowę.. Mój towarzysz również nie potrafił opanować słonego płynu, który barwił jego policzki.

- Przepraszam...

- To nie Twoja wina. Da sobie radę. Jest silna. Ma nas. Kocham ją.

- Ja też.

Niall

Tak jak myślałem. Moje szczęście rozprysło się na milion kawałków, tak samo jak serce. Miałem ochotę znowu to zrobić. Wziąć żyletkę i zatopić się w bólu na następne parę godzin. Cały świat runął mi pod nogami. Wiecie jak to jest stracić coś na czym najbardziej wam zależy? Nie? Mogę wam powiedzieć. W tym momencie czujesz, że już nigdy nie wstaniesz. Ochota do życia odchodzi z każdym dniem. A ty leżysz i nie wiesz co masz ze sobą zrobić. Nie wiesz co masz myśleć. Odchodzisz w nicość. Z każdym dniem z zapadasz się w ciemność aż w końcu umierasz. Umierasz bez miłości, szczęścia. Sam sobie pomagasz. Bierzesz garść tabletek, popijasz dobrą whisky i zapominasz.
Potrząsnąłem głową. Nie chciałem o tym myśleć w ten sposób, musiałem wierzyć. Wierzyć w to, że sobie poradzi. Kolejny raz wylądowałem w szpitalu. Tym razem nie jako pacjent. Zielone ściany odrzucały mnie jeszcze bardziej. Zapach był odurzający. Oczy szczypały od nadmiaru płaczu, lecz czułem, że żadna łza nie jest już w stanie spłynąć. Krzesło obok mnie zaskrzypiało. Czyjeś ręce objęły me ramiona, odwróciłem lekko głowę.

- Uda się - głos Liamia nie działał już tak kojąco jak kiedyś. Serce nadal pozostawało w milionach kawałków.

- Nie dają jej szans na przeżycie. Czy Ty to rozumiesz?! Straciłem ją. To boli....

- Nic nie straciłeś. Poradzi sobie. Twoja miłość ją uleczy.

- Gadasz bzdury, to nie jest jakiś serial! Leży tam, na stole operacyjnym. Ja nie mogę nic zrobić. Nie ma jej, nie ma nie. Przepraszam, muszę się przewietrzyć.

Wyszarpałem się z jego objęć i pognałem w stronę niebieskich drzwi. Wyszedłem na zimne powietrze i pozwoliłem swoim płucom rozkoszować się nim. Wdech, wydech. Musiałem czekać, wierzyć, być, kochać.



7 sierpnia 2012

IX - Lights

IX +18


Lou

- Harry... - zimne ręce znowu objęły mnie w tali, zadrżałem mimowolnie a Curly przysunął się jeszcze bardziej do mojego torsu. Uczucia jakie we mnie wezbrały były nie do opisania. Byliśmy jak dwa magnesy, przyciągaliśmy siebie nawzajem z wielką mocą. Pragnęliśmy siebie tak bardzo. Każda komórka mojego ciała  domagała się pieszczot. Tęskniłem za tymi dużymi, lecz delikatnymi dłońmi. Opuszki palców przejeżdżające po mojej twarzy zostawiły za sobą ścieżkę ognia. Wydałem z siebie ciche westchniecie, na co zostałem brutalnie obrócony. Teraz to ja leżałem na nim starając się złapać oddech co okazało się nie lada wyczynem. Był taki piękny. Uśmiechał się zadziornie ukazując rząd równych zębów, w jego policzkach pojawiły się tak dobrze mi znane dołeczki. Prosty nos co jakiś czas wypuszczał powietrze. Odgarnąłem loczki z jego czoła przeciągając każdy ruch. Na koniec zostawiłem sobie oczy, albo raczej ich kolor. Kiedyś zauważyłem, że gdy jest szczęśliwy przybierają one barwę intensywnej zieleni, dokładnie takiej jak teraz. Na moich ustach pojawił się półuśmiech. Ucałowałem wgłębienie nad szyją i zacząłem zjeżdżać niżej lustrując dokładnie każdy detal tego idealnego ciała. Całowałem poszczególne partie umięśnionego brzucha, czasami robiąc malinki dopóki nie ukazała mi się 'ścieżka miłości'*. Przygryzłem dolną wargę i spojrzałem w górę. Pięści Harre'go były zaciśnięte na białym prześcieradle, głowa lekko odchylona a oczy zamknięte. Podobało mu się. Po tak długim czasie celibatu myślałem, że wyszedłem z wprawy. Kontynuowałem swoje ruchy, nadając im szybszego tempa. Moje dłonie były wszędzie, dotykały każdy skrawek jego ciała, aż znalazły się przy sprzączce od paska. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk spadających spodni i podniosłem wzrok. Przysunąłem się do nie małego wybrzuszenia w bokserkach i przejechałem językiem po całej jego długości. Harry zawarczał i złapał mnie za nadgarstki ciągnąc ku górze, lecz wyrwałem mu się z zamiarem doprowadzenia go do szaleństwa. Jednym zwinnym ruchem zdjąłem obcisły materiał rzucając go w drugi kąt pokoju. Westchnąłem mimowolnie i napawałem się widokiem mojego nagiego kochanka. Przysunąłem się bliżej, nie dając mu chwili odetchnąć. Zassałem główkę i przejechałem językiem dookoła niej po czym wziąłem go do ręki posuwając w górę i w dól. Najpierw powoli, bez użycia ust potem szybciej i z większą wprawą. Co chwila słyszałem pojękiwania co zaspokoiło moje oczekiwania. Wziąłem go całego do ust tak aby mógł uderzać o ścianki mojego gardła i zassałem z ogromną siłą. Harry wydał z siebie głośny krzyk, który odbił się echem w mojej głowie. Wzmocniłem swoje ruchy ustami i starałem się dać mu jak największą przyjemność. Zaczynałem lekko jeździć dłonią po jego torsie. Wbił palce w moje włosy nadając mi ten właściwy rytm. Wiedziałem doskonale kiedy dojdzie, przeszył go dreszcz a całe ciało mimowolnie wygięło się w łuk.

- Lou... Boże! - zatrzymało mi się serce - Już... - Harry starał się odsunąć moją głowę aby nie wytrysnąć w moje usta, lecz zmęczenie nie pozwalało mu na to. Poczułem ciepłą ciesz na moim podniebieniu i połknąłem ją bez najmniejszego problemu, miała przyjemny smak. Odsunąłem się od niego abym mógł odetchnąć, lecz od razu zostałem porwany w jego ramiona. Znowu zaczął całować moje usta, tym razem bardziej nachalnie, domagał się więcej.

- Teraz ja - powiedział stanowczo po czym położył się na mnie. Zsunął ze mnie czerwone rurki, po czym zrobił to samo z bokserkami. Lekko przejechał dłonią po całej długości mojego przyjaciela. Czułem ciepło w podbrzuszu, które rozlewało się na  moje całe ciało. Harry obrócił mnie do siebie tyłem i zaczął jeździć palcem po wejściu. Moje źrenice zwęziły się, oddech przyspieszył. Wydałem z siebie cichy pisk. Wyczuł moje spięcie, po czym nachylił się i wyszeptał.

- Wiesz, że Cię nie skrzywdzę - spojrzałem na niego przez ramię, uśmiechnął się pokrzepiająco i pogłaskał moje plecy. Powoli pokiwałem głową. Wziął w rękę mojego penisa i zaczął nim poruszać po czym bez ostrzeżenia wbił się we mnie z ogromną siłą. Przed oczami pojawiły mi się gwiazdki, a cały świat zawirował. Zapomniałem już jakie to uczucie. Czułem promieniujący ból od kości ogonowej do kręgosłupa, który z każdym ruchem przybierał na sile. Próbowałem powstrzymać łzy, lecz jedna kapnęła, zostawiając mały ślad na prześcieradle. Czyjeś palce delikatnie dotknęły mojej twarzy i obróciły ją. Poczułem smak malinowych ust 'Rozluźnij się' wyszeptał nie zaprzestając pchnięć 'Tak jak zawsze Tommo'. Pozwolił mi wydobyć z siebie stłumiony okrzyk. Po pewnym czasie następne ruchy były przyjemniejsze. Zimne ręce dotykały moich bioder i pchały je we właściwym kierunku. Harry co chwilę wyjękiwał moje imię, jednocześnie stymulując moje przyrodzenie. Wszystko działo się tak szybko. Każda kolejna sekunda dawała mi większą przyjemność. Zaczynałem czuć narastające napięcie. Zacisnąłem powieki. Ostatnie pchnięcie. Ostatni jęk. Ostatnia łza. Mleczna mgła przed oczami przesłoniła mi wszystko. Czułem coś ciepłego w sobie. Słyszałem nasze zmęczone oddechy. Opadłem bezwładnie na łóżko zaczerpując powietrza. To było... nie do opisania. Odszukałem na pościeli rękę Harrego i mocna ją ścisnąłem. Przysunął się do mnie i wtulił w mój tors, druga dłonią głaszcząc moją twarz.

- Tęskniłem - wyszeptał w zagłębienie mojej szyi - Kocham Cię, Tommo. Jak tylko najbardziej potrafię.

- Ja Ciebie też Harreh, dobrze to wiesz. Jesteś moim całym światem - po tych słowach obydwoje odpłynęliśmy w krainę Morfeusza.

Harry 

Słońce ogrzewało me nagie plecy, lecz nie miałem najmniejszej ochoty wychodzić z tego jakże dużego łóżka. Puchowa kołdra zasłaniała me nagie ciało od pasa w dół. Obróciłem głowę w lewą stronę, aby spojrzeć na mojego chłopaka. Jakież było moje zdziwienie gdy zastałem pustkę. Przewróciłem się na plecy i podniosłem do pozycji siedzącej. Pokój był mały lecz wystarczający. Ściany w kolorze liliowym gdzie nie gdzie miały namalowane urocze kwiatuszki. Jedynym meblem tu było łóżko. Z białymi ramami, na których przywieszono lampki choinkowe. Spojrzałem przed siebie i zaparło mi dech w piersiach. Pokój nie posiadał 4 ścian. Jedną z nich zastąpiło wielkie okno, które rozciągało się na panoramę Vancouver, był to piękny widok. 'Dlaczego ona nie mieszka w tym pokoju?', przeszło mi przez myśl. Usłyszałem ciche śmiechy dochodzące z salonu, więc postanowiłem się ubrać i wyjść do ludzi. Miałem wielką potrzebę zobaczenia Louisa. Problem w tym, że nie miałem pojęcia gdzie znajdują się moje bokserki. Pomknąłem więc nago, niezauważony, do pokoju Nialla, wyjąłem z szuflady bieliznę z napisem na tyłku "Sex? Yeah. In this way"**, strzałka wskazywał na moje pośladki. Uśmiechnąłem się ironicznie i wyszedłem z pomieszczenia kierując się w stronę odgłosów. Wszedłem do kuchni, mijając salon wystawiłem do Nialla język. Julia była w kuchni i nalewała picie do dwóch kubeczków, gdy mnie ujrzała wyjęła trzeci i obdarowała jednym z tych pięknych uśmiechów. Pomogłem przenieść picie i usadowiłem się na kanapie obok Horana. Wydął usta w grymasie niezadowolenia na co posłała mu buziaka w powietrzu. Nie wiedząc, że jestem aż tak spragniony opróżniłem kubek w sekundę.

- Dlaczego masz na sobie moje bokserki? - spytał blondasek.

- Moje się gdzieś zapodziały... - odpowiedziałem zażenowany - Gdzie Lou? - wypaliłem. Zauważyłem jak Juls unosi kącik ust ku górze.

- Kochanie, jest godzina 12, zdążyłam pójść na egzamin, zdać go, wrócić, pójść do sklepu i ugotować obiad.

- Dwunasta... - szepnąłem - Nie odpowiedzieliście na moje pytanie.

- Eh, pojechał do kompleksu po czyste ciuchy dla Was. Nie sądzę aby wczorajsze były jeszcze w stanie do użytku - szturchnąłem go w bok i posłałem groźne spojrzenie. Ktoś otworzył drzwi, nie miałem ochoty obracać głowy, ponieważ wiedziałem kogo w nich ujrzę. Do moich uszu dotarł słodki głos. Tylko nie to, pomyślałem. Spojrzałem przez ramię i ukazała mi się drobna szatynka z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Eleanor...


* 'ścieżka miłości' - czyli włoski prowadzące od pępka do przyrodzenia
** "Sex? Yeah. In this way" - Sex? Yeah, w tą stronę. Chodzi o to, że geje pchają się nie w co innego jak w tyłek. Rozumiecie? :D

4 sierpnia 2012

VIII - The Big Bang

VIII


Harry

Dni mijały nam o wiele za szybko. Nie miałem chwili aby odetchnąć. Lecz cała ta monotonność nie męczyła mnie tak bardzo. Budziłem się rano, brałem prysznic, ubierałem się i do studia. Nie widziałem Julii już dwa tygodnie. Za każdym razem gdy odprowadzała Nialla nie było mi dane wyjść po niego. Chciałem jej tyle powiedzieć. Brakowało mi tego pokrzepiającego uśmiechu i delikatnych ruchów. Najbardziej tęskniłem za zrozumieniem, nikt tak jak ona nie potrafił postawić mnie na nogi. Był sobotni wieczór, czułem się samotny. Liam i Zayn wyszli do klubu z Dan i Perrie co równało się z tym, że na pewno nie mają zamiaru mnie ze sobą zabrać. Postawiłem kubek już wystygłej herbaty na kuchennym blacie i przejechałam opuszkami palców po obrzerzach białej porcelany. To wszystko zaczynało być chore! Ogarnęła mnie taka tęsknota, że nawet mój ulubiony napój smakuje jak gówno. Pospiesznie wstałem z wysokiego krzesła i zajrzałem do lodówki, byłem wdzięczny Lou, że robił nam zakupy. Znalazłem wszystko czego mi było trzeba do zapiekanki makaronowej. Postanowiłem zrobić coś dobrego do jedzenia i odwiedzić moje gołąbeczki. Musiałem ją w końcu zobaczyć, zaczynałem gadać sam do siebie. Jeszcze tydzień a to mnie można by było zamknąć. Poczułem jak ktoś obejmuje mnie w pasie, a swoje wargi przykłada do rozgrzanej szyi. Momentalnie odrzuciłem głowę do tyłu dając mojemu towarzyszowi większe pole do manewru. Przyssał się do mnie jeszcze bardziej, przesunął nosem wzdłuż mojej szczęki po czym dotarł do ucha.

- Czyżby romantyczna kolacja? - wyszeptał uwodzicielsko. Mimowolnie zachichotałem. Obrócił mnie ku sobie i spojrzał w oczy przygryzając dolną wargę.

- Nie - zauważyłem jak marszczy brwi - Chcę pojechać do Nilli*, tak dawno nie widziałem Julii, niedługo zacznę gadać do siebie - przybliżyłem swoją twarz, tak aby dzieliły nas tylko milimetry.
- Masz mnie - wyrzucił z udawanym obrażeniem

- Nie będę z Tobą rozmawiać o moich sexualnych frustracjach! - uszczypałem go w tyłek na co wydał cichy pisk i odwróciłem się aby wylać sos na patelnie. Lou stał dłuższą chwilę przyglądając się moim ruchom, po czym oznajmił, że jedzie ze mną, tylko mam dać mu się przebrać. Wstawiłem wszystko do piekarnika na 45 minut i sam poszedłem się ogarnąć. Zdarłem z siebie bokserki i pognałem pod prysznic dając upust wszystkim emocjom. Dokładnie umyłem każdą część ciała, chciałem wyglądać przyzwoicie. Wybrałem kremowe rurki, biała koszulkę i siwą marynarkę.

- Dla mnie się tak nie szykujesz - oznajmił i zagwizdał. Sam nie wyglądał najgorzej. Nie. On wyglądał cholernie sexownie. Czerwone rurki podwinął w ten swój specyficzny sposób a niebieski sweter w paski dopełnił całość idealnego wyglądu. Na nos włożył okulary, w których prezentował się jak niegrzeczny uczeń, przygryzłem dolną wargę i ominąłem go zwinnym ruchem. Wylądowałem w kuchni po czym szybko zawinąłem upieczoną zapiekankę w folię. Wpakowaliśmy się z Lou do mojego samochodu i w ciągu 10 minut dotarliśmy pod apartamentowiec. Jak szalony pognałem na górę po czym energicznie zapukałem w drewniane drzwi. Otworzył mi Niall, który był właśnie w trakcie śmiechu, trzymał się za brzuch. Musnąłem wargami jego policzek i pobiegłem do salonu.

- Nie no! Mówię Ci, on powiedział... - ten głos

- Co powiedział? - spytałem na co usłyszałem cichy pisk. Zerwała się z kanapy krzycząc moje imię i padła w me ramiona. Odetchnąłem z wielką ulgą. Porwałem jej dłoń i zaprowadziłam do małego pokoiku.

Lou 

Harry tak szybko wywiał z samochodu, że nie zdążyłem się nawet odezwać. Zaczynało mnie to już wszystko irytować. Wysiadłem trzaskając drzwiami. W prawej ręce trzymałem gorące naczynie, druga próbowałem nacisnąć przycisk zamknięcie na kluczach.

- Pomogę Ci - odezwał się znajomy głos. Nialler. Posłałem mu ciepły uśmiech. Wziął ode mnie kluczyki a ja zniknąłem w ciepłym budynki. Wdrapałem się na ostatnie piętro i nacisnąłem klamkę. Czułem się tu jak u siebie, bywałem tu sam, praktycznie każdego dnia. Nie tylko Harry był od niej uzależniony. Wszedłem do kuchni i wyjąłem zapiekankę z zawiniątka. Odnalazłem talerze i rozłożyłem równe porcję.

- O mój Boże! Jedzenie - blondasek rozmarzył się i wziął duży kęs. Jadł łapczywie co chwile zerkając to na mnie to na drzwiczki ze szklaną szybą. Na jego twarzy wystąpiły rumieńce od ciepłego posiłku, wszystko popił mlekiem czekoladowym i wydał z siebie głośne beknięcie. Zachichotaliśmy oboje, brakowało mi go w naszym kompleksie, teraz lodówka była za pełna. Gdy zjadłem swoją porcję, umyłem nasze talerze i udałem się do przyjaciela na kanapę.

- Uzależnia - odezwałem się po dłuższej chwili. Obserwowałem go bardzo dokładnie.

- Tak, bardzo - uśmiechnął się wesoło, na co posłał mi zażenowane spojrzenie.

- Niall?

- Tak?

- Kochasz ją - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.

- Aż tak to widać? - byłem w szoku, że nie zaprzeczył.

- Co 2 minuty odwracasz głowę w stronę żółtego pokoju, do tego zerkasz na telefon, którego tapeta przedstawia was.

- To takie głupie Lou. Można kogoś tak szybko pokochać? - zatrzymał mnie przed mówieniem - Nie. Nie odpowiadaj. Ona jest zbyt idealna, relacja między nami jest taka magiczna. Boję się, że pryśnie. Znasz moje szczęście. Jak bańka mydlana, wystarczy dmuchnąć.

- Ej! Nie lepiej po prostu z nią o tym porozmawiać? Albo pocałuj ją! To zawsze działa.

- Robię to co wieczór. Na dobranoc, na dzień dobry, przy każdym powitaniu - zarumienił się

- Ja tu mówię o pocałunku z prawdziwego zdarzenia.

- Shh! - Niall przyłożył mi palce do ust. Nie wiedziałem co się dzieje dopóki drzwi nie otworzyły się a w nich ujrzałem mojego Hazze z delikatnym szyderczym uśmiechem i ją. Miała na sobie granatowe dżinsy i rozciągniętą bluzę, należącą za pewne do blondaska.

- Ah, Lou - wyszeptała. Wstałem leniwie i przytuliłem ja mocno do swego boku.

- Jesteś taka malutka - zachichotałem. Oberwało mi się kuksańcem w lewę ramię. Usiadła, przylegając całą po wierzchnią ciała do właściciela bluzy. On objął ją delikatnie i wtulił twarz w blond włosy. Fakt. Była idealna, oni byli idealni.

Harry

- Ty się chyba źle czujesz?! - wykrzyczałem

- Oj nie, kochanie - odparł, po czym wpił się łapczywie w moje usta. Długo nie protestowałem, tęskniłem za tymi wargami. Znając na pamięć ich kształt, przejechałem koniuszkiem języka dookoła nich. Lou zaczął zjeżdżać niżej, wyznaczajac pocałunkami soczystą ścieżkę w dół. Moja koszulka zaczęła mu zawadzać, więc szybko pozbył się jej zwinny ruchem i rzucił gdzieś w kąt pokoju. Jęknąłem. Spojrzał na mnie zdezorientowany.

- Boże, Lou, ja nie mam nic przeciwko. Pragnę Cię całym ciałem, ale... - przycisnął mi palce do ust i przymknął powieki - ...nie jesteśmy u siebie. Nie chcę żeby oni słyszeli jak dochodzę.

- Ja potrzebuję to usłyszeć.

Nie mogłem, nie mogłem mu odmówić. Wsunąłem palce pod materiał jego swetra i odszukałem dłońmi sutki po czym ścisnąłem je lekko. Podniosłem nas do pozycji siedzącej i zsunąłem mu sweter. Specjalnie usiadłem okrakiem, aby nasze przerodzenia mogły się o siebie wzajemnie ocierać. Poczułem jak obydwoje twardniejemy z każdym ruchem, sprawiło mi to satysfakcję. Odchyliłem szyję i poczułem wilgotne wargi zasysające moją skórę. Łapczywe dłonie ściskały moje pośladki. Wplotłem palce we włosy mego kochanka kierując twarz ku mojej i zacząłem całować malinowe usta. Lou wepchnął we mnie swój język i pieścił nim podniebienie dopóki nie zaczęliśmy walczyć o dominację. Przewracaliśmy siebie nawzajem, chichoczać i zmieniając pozycję, nie za przestając całowania. Zacząłem odpinać mu spodnie, gdy... Lou momentalnie zwalił mnie z siebie i usiadł z miną jak by zobaczył ducha. Spojrzałem w tym samym kierunku. Przed nami stał Niall z miną typu 'WTF'.

- Ekhem, bądźcie ciszej bo Jul ma jutro ważny egzamin. - rzucił coś w naszym kierunku, usłyszałem brzęk, posłaliśmy mu pytające spojrzenie - To są... - ziewnął - klucze od pokoju gościnnego - zaświeciły mi się oczy - Do końca korytarza, i na lewo - odwrócił się do nas tyłem i zachichotał - Tylko nie rozwalcie łóżka miśka - do powiedział sennie. Wziąłem Lou na ręce i ciągle wpatrując się w jego źrenice rzuciłem go brutalnie na łóżko...


* Nillia - połączenie imion Niall + Julia


30 lipca 2012

VII - Breath Of Life


VII


Harry

Czekaliśmy w ciszy aż lekarz sam przemówi, lecz chyba nie było nam to dane. Julia ścisnęła mnie lekko za dłoń i posłała zniecierpliwione spojrzenie, wzruszyłem tylko ramionami. Poczułem czyjś dotyk na plecach i obróciłem się. Za mną stał Liam i Zayn, którzy nie byli mniej przerażeni ode mnie. Mulat chrząknął znacząco a lekarz w końcu wydobył z siebie jakiś dźwięk

- Podsłuchiwałem waszą rozmowę - zaczął zażenowany - Panów przyjaciółka ma rację co do choroby, poważne stadium anemii, okropne niedobory witamin, ale jest to tylko stan fizyczny. Gorzej jest z psychiką - poczułem krew szumiącą w uszach - Może nie jest to widoczne, Pan Horan idealnie się ukrywa.

- Do rzeczy Panie Doktorze - odparł zdenerwowany Lou.

- Dobrze. U Waszego przyjaciela stwierdzono depresję i załamanie nerwowe. Sądzę, że to nie są jego pierwsze blizny.

- Przepraszam, jakie blizny? - spytał zdezorientowany Daddy, jego twarz zbladła a kolana się ugięły, Zayn przytrzymał go w pasie.

- Czyli nic nie wiecie - prychnął doktorek, popatrzyliśmy na siebie. Każdy wyglądał tak samo. Wielkie oczy, zaciśnięte pięści i martwy wyraz twarzy - Cięcia, żyletka, cyrkiel, wszystko czym się da. On potrzebuję całodobowej opieki, nie sądzę żebyście byli w stanie mu to zapewnić - miałem ochotę wybić mu zęby - Proponuję aby wysłać go do szpitala dla ludzi z takimi problemami. Nie wykluczam, że spróbuję się zabić. 

- Nie! - krzyknął Liam i starał się nie upaść przykładając głowę do zimnej ściany - Nie oddam mojego Nialla do jakiegoś wariatkowa. Zrobimy wszystko żeby go pilnować. Dobrze pan o tym wie. Jeśli będzie trzeba wyciągnę go stąd siłą, nie zasługuję na to. - byłem w szoku takiej reakcji ze strony bruneta, jego wieczne opanowanie zawsze znikało gdy w grę wchodził Horanek, ale jeszcze nigdy nie zbulwersował się tak bardzo. Kłykcie mu pobladły a po policzkach spłynęły łzy. Zayn podszedł do niego powoli i objął ramieniem dając poczucie bezpieczeństwa.

- Ja się nim zajmę - jej głos, kolejny raz wybił każdego z zamyślenia. Obróciłem głowę w prawo potrząsając nią na znak nie zgody.

- Znasz go 6 godzin, nie musisz się poświęcać, nie musisz być taka dobra. 

- Znam Ciebie od tygodnia i wiem, że kochasz go ponad wszystko jak każdego tu obecnego, nie pozwolę aby zrobił sobie coś jeszcze.  - westchnęła przeciągle - Jestem taka jak on, wiesz to, wiesz przez co przeszłam, pozwól mi ocalić chociaż jego - wszyscy spojrzeli na nią oniemieli, podwinęła rękawy płaszcza, ukazały nam się długie białe blizny zasłonięte masą bransoletek. Podszedłem do niej, biorąc w dwa palce jej podbródek.

- A kto ocali Ciebie?

- Ocalimy siebie nawzajem. Ja się wyleczyłam, on też da radę. - oczy jej błysnęły, zwróciła się do reszty chłopaków - Pozwólcie mi. - powiedziała błagalnym tonem.

- Dobrze - odpowiedział jej stanowczy głos, nie było w nim momentu zastanowienia - Chodź ze mną ustalimy grafik. Wyswobodziła się z moich objęć dając mi na pożegnanie całusa w policzek. Daddy szykował plan, musieliśmy mu zaufać.

Liam

Nie mogłem pozwolić aby coś znowu stało mu się stało. Był moim Niall'em, od zawsze i na zawsze, każdy o tym wiedział, każdy to akceptował, nawet Danielle. Nie wierzyłem, że nie byłem w stanie zauważyć tych objawów. Wydawał się taki szczęśliwy, lecz w tej myśli kluczowe słowo odgrywało role 'wydawał'. Wyszedłem na mroźnie powietrze szukając w kieszeniach moich skórzanych rękawiczek. Blond osóbka szła za mną żwawym krokiem uśmiechając się od ucha do ucha. Byłem pod wrażeniem tego jak bardzo zależało jej na Niall'u, za krótko go znała by go pokochać, taką miałem nadzieję. Nie okrywałem w jej działaniu ukrytego sensu, nie chodziło o sławę i pieniądze. Ona była przepełniona współczuciem, podbiła serce Hazzy i Tommo, chyba czas abym i ja jej zaufał, to będzie trudne. Wyciągnęła mentolowe LM Linki i zapaliła jednego, mocno się zaciągając, skrzywiłem się odruchowo, posłała mi przepraszające spojrzenie. Dałem jej wypalić do końca po czym zaprosiłem na gorącą kawę. Ustaliliśmy wszystko w przeciągu nie całej godziny, nawet udało jej się mnie raz rozśmieszyć. Niall miał wyjść ze szpitala dopiero za 10 dni, Julia zabiera go do siebie do domu, ponieważ znajduję się on blisko naszego studia. Każdego ranka wychodząc na uczelnie odprowadza go pod drzwi, któryś z nas zawsze na niego czeka, wracając z zajęć zgarnia go znowu do siebie, gotują obiad, oglądają filmy itp. Robią wszystko i nic aby zapomnieć o rzeczach mało istotnych. Chciałem aby Horanek był bezpieczny, najbardziej smuciło mnie to, że już nie będzie sypiał w naszym kompleksie, my mieliśmy dla niego za mało czasu. Ja korzystałem z chwili i spędzałem każdy wolny czas z Dan. Zayna nie było co noc a znając Hazze i Boo Bear'a zamkną się w pokoju i wyjdą dopiero rano. Ona go uszczęśliwi i może mój mały przyjaciel w końcu się zakocha. Trzeba go tylko namówić na tę opcję, chociaż nie sądzę aby protestował.


Julia

- Umieram z głodu - ogłosił głośno blondasek na co wszyscy wybuchnęli rychłym śmiechem.

Wyglądał o wiele lepiej, miał lekko zaróżowione policzki, bladość i worki pod oczami zniknęły. Zayn jako pierwszy rzucił się na fotel, zajmując całą jego powierzchnie. Harry puścił do mnie oczko po czym rozsiadł się na kanapie w objęciach trzymając niewinnego Louisa. Daddy rozmawiał przez telefon ze swoją kobietą. Niall nie puszczając mojej dłoni starał się zdjąć z siebie siwą bluzę. Uśmiechał się odkąd udało nam się zdobyć wypis z tego okropnego miejsca zwanego szpitalem. Nadal siłował się z prawym rękawem, starałam się wyswobodzić rękę, lecz tylko posłał mi wściekłe spojrzenie. Po dobrych 5 minutach był już tak zeźlony, że ucałował mnie w policzek i poszedł na korytarz zdjąć również buty. Zrzuciłam z siebie czarny płaszczyk i otworzyłam małą lodówkę. Były w niej akurat wszystkie składniki potrzebne na spaghetti, wyjęłam mięso mielone i zaczęłam podsmażać z cebulką. Horan wrócił szybciej niż bym się spodziewała i pomógł mi doprawiać potrawę. Posyłał mi piękne uśmiechy za każdym razem gdy spoglądałam w jego stronę. Z dużego pokoju dobiegały odgłosy śmiechu i dobrej zabawy. W końcu nie czułam się samotna, ktoś mnie potrzebował tak samo jak ja jego. Szpital zmęczył nas oboje, trzymali go tam bez celu jeszcze przez tydzień, aż w końcu zgodnie stwierdziliśmy, że wypisujemy go na nasze żądanie. W tym czasie każdy z nas zrezygnował z planów. Przestałam nawet uczęszczać na zajęcia co pewnie odbiję się na moich końcowych sprawdzianach, ale mało mnie to teraz obchodziło. Chciałam aby Nialler czuł się tu bezpiecznie, zależało mi na jego miłości, którą powoli sama go obdarzałam. Siedziałam przy nim dzień w dzień i poznawałam lepiej. Był zupełnie inny niż przedstawiali go ludzie. Fakt, jadł dużo, ale głównie to co niezdrowe. Miał wielkie serce, które przejawiało się praktycznie w każdej sytuacji. Był ogromnym zazdrośnikiem, któremu słabo wychodziło tuszowanie własnych uczuć. 

Z rozmyślań wyrwał mnie piękny zapach sosu pomidorowego, który blondasek właśnie wylał na patelnie. Stał do mnie tyłem i tańczył w rytm muzyki. Podeszłam do niego lekko obejmując w pasie i przycisnęłam głowę do ciepłych pleców. Mięśnie mu zesztywniały a twarz przybrała czerwonawy kolor, uwielbiałam tą reakcję.

- Idę do reszty. Poradzisz sobie sam? - rozejrzałam się po pomieszczeniu, makaron był już gotowy, wystarczyło tylko rozłożyć porcję na talerzach.

- Poradzę. Ale samemu będzie mi smutno - posłał mi smutne spojrzenie, wystawiłam tylko język. Pożegnałam go lekkim całusem w policzek. Wyszłam z ciepłego pomieszczenia i omijając salon udałam się do swojego pokoju. Tęskniłam za tym specyficznym powietrzem. Zaciągnęłam się nuta pomarańczy, świeżej pościeli i kwiatów. Na stoliku nocnym zabrzęczał telefon. Przeraziłam się gdy zobaczyłam 52 wiadomości tekstowe i 35 głosowych, połowa była oczywiście od mamy, lecz jedna z nich zszokowała mnie bardziej niż choroba Nialla.

From: Luki
Cześć moja mała Dżulio :) Jak Ci idzie życie w cudownej Kanadzie?
Nie odzywasz się, zapomniałaś o mnie. Nie poddam się tak szybko.
Szykuj się na mnie.

Żołądek podszedł mi do gardła, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.


26 lipca 2012

VI - Love is equal


VI


Niall

Ostrożnie stawiałem każdą stopę aby nie stracić równowagi, biegłem jak najszybciej się dało. Moje płuca zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Ucieczka nie była dobrym rozwiązaniem, lecz w tym momencie nic innego mi nie przychodziło do głowy. Nie miałem już siły, łkałem z zimna i braku powietrza. W pewnym momencie nawet i nogi przestały ze mną współpracować. Wezbrała we mnie wściekłość, chciałem więcej, dalej. Osunąłem się na zimną trawę, oczy zaszły mi czarną mgłą. Słyszałem, lecz nic nie widziałem. Ktoś krzyczał, przeraźliwy krzyk a potem już nic.

- Nieeee!!! - cisza.

Harry

- Gdzie jesteś? - spytałem histerycznie

- Szpital św.Edwarda. Błagam, przyjedź, ja nie wiem co się z nim stało...

- Już dobrze Tommo, zaraz będę, tylko uspokój się kochanie, będzie dobrze - rozłączyłem się. Serce waliło mi jak oszalałe. Mój Niall, mój ukochany Niall, przyjaciel, brat. Miałem ochotę coś rozwalić. Obejrzałem się za siebie. Wszyscy stali jak wryci i patrzyli na każdy mój ruch. Szybko podniosłem się z podłogi, zabrałem bluzę, wybiegając na zimne powietrze uderzyłem pięścią w betonową ścianę. Gdy Horan wybiegł byłem myśli, ze znowu zgłodniał, jak zawsze miał w zwyczaju. Lecz gdy na wyświetlaczu telefonu pojawiło się zdjęcie moje z Lou włączyłem zieloną słuchawkę i usłyszałem cichy płacz. Na początku myślałem, że jest to telefon z przeprosinami, lecz gdy tylko do mojej głowy doszły słowa Niall i szpital to cały świat zawirował.

- Poczekaj! - z rozmyślania wybił mnie ten głos, nie mogłem się nie zatrzymać. Odwróciłem szybko głowę. Oparłem ręce na kolanach i podniosłem wzrok - Co się... Harry? Płaczesz... - urwała, widziałem, była nie mniej przerażona ode mnie.

- Niall... w szpitalu. Nie ma czasu! - wychrypiałem łapiąc powietrze. Podbiegła w moją stronę i ścisnęła mnie za dłoń porywają do kolejnego biegu. Szpital znajdował się dwie przecznice stąd, nie potrzebowaliśmy nawet samochodu. Szybkim krokiem pokonaliśmy strome schody i znaleźliśmy się w niezbyt miło pachnącym pomieszczeniu. Nienawidziłem tego miejsca. Czułem jak żołądek podchodzi mi do gardła. Na plastikowym krześle siedział mój Lou, głowę miał schowaną między kolana, podniósł ją dopiero wtedy gdy pogłaskałem go po plecach. Oddychał płytko, oczy miał czerwone i spuchnięte. Zerwał się na równe nogi i wtulił się w mój tors, policzek chowając w zagłębieniu mojej szyi. Zacząłem przesuwać palcami po jego włosach, zaczesując kosmyki do tyłu. Rozpłakał się na dobre. Słony płyn cieknął po ciepłej skórze i spływał na moją koszulkę. Zaciągnął się naszym powietrzem i spojrzał na mnie. Dokładnie lustrowałem każdy detal jego idealnej twarzy. Pełne wargi w malinowym kolorze były za ciśnięte. Niebieskie tęczówki drgały ze zdenerwowania. Otworzył lekko usta, przymknąłem powieki.

- Poszedłem do tego parku, blisko domu. Chciałem pomyśleć... - urwał, usta mu drgnęły - Siedziałem na ławce i zobaczyłem Nialla, biegł bez celu, chciałem dać  mu znać, że tu jestem, ale...- pokręcił głową - On nagle upadł Harry. Zapadł się pod ziemie. Nogi się pod nim ugięły i już go nie było. Lekarze nie chcą mi powiedzieć... Nie wiedziałem co mam robić, a Ciebie nie było, a ja bez Ciebie nie potrafię - ująłem jego twarz w dłonie, otwierając powoli oczy - Zrobię wszystko Curly, tylko wróć do mnie, proszę - Louis trząsł się z przerażenia, widziałem jego ból. Za nami zauważyłem , stała schowana w cieniu i uśmiechała się lekko. Machnęła ręką po czym odeszła w stronę sali 69. Dopiero gdy zniknęła za zielonymi drzwiami odważyłem się wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk.

- Nigdzie nie odszedłem - wychrypiałem i usłyszałem jak z ulgą wypuszcza powietrze. - Potrzebujesz kawy.

- A Niall? - zapytał zdezorientowany

- Wysłałem do niego kogoś bardziej stosownego - przytuliłem go do swojego boku, nie dając mu szansy na wyswobodzenie się.


Niall

Nadal tylko słyszałem, lecz bałem się otworzyć oczy. Nie wiedziałem co może się stać. Czy zobaczę białe ściany, niebieskie niebo czy ciemność? Serce waliło mi jak oszalałe. Bałem się. Ktoś dotykał mojej dłoni, drgnęły mi palce a do uszu doszedł odgłos wciąganego powietrza. Ktoś się o mnie bał. Pozwoliłem sobie uchylić powieki. Uderzyło mnie jaskrawe światło, więc dałem sobie czas na przyzwyczajenie. Wszystko zaczęło nabierać koloru. Zielone ściany, różne dziwne sprzęty dookoła mnie, kabelki przyczepione do ręki. Skrzywiłem się mimowolnie. Obróciłem głowę w prawą stronę i przyjrzałem się postaci siedzącej na szpitalnym krześle. Czarny płaszcz, granatowa koszulka, turkusowe tęczówki i blond włosy. Zaprało mi dech, a maszyna zaczęła pikać jeszcze głośniej. Uśmiechnęła się do mnie z satysfakcją.

- Cześć - miękki głos odbijał się echem w mojej głowie. Odchrząknąłem.

- Cześć - starałem się przybrać obojętny ton.

Gestem ręki dała znać żebym posunął się trochę, zdjęła okrycie i buty po czym wdrapała się na niezbyt wygodne, dość duże łóżku. Przylgnęła do mnie całym ciałem a głowę schowała w zagłębieniu mojej szyi. Delikatnie objąłem ją w pasie i zaciągnąłem się zapachem ziołowego szamponu.

- Nie ładnie tak straszyć ludzi - odparła po długiej ciszy

- Nie sądzę byś się tym przejęła - podniosła się na łokciu i zlustrowała mnie uważnie.
- Głupek z Ciebie, wiesz?

- Wiem, ale nie przeszkadza Ci to - powiedziałem z wyższością, znowu ułożyła się na moim torsie - Nie ładnie być takim? - powtórzyłem jej słowa w innym znaczeniu

- Jakim? - słyszałem nutkę zdziwienia

- Idealnym... - rumieńce spłynęły na moje policzki

- Nie jestem idealna - zaprzeczył szybko po czym mocniej ścisnęła mój lewy bok.

- Dla mnie jesteś - idiota, przeszło mi przez myśl

- Chyba za mocno uderzyłeś się w główkę - ostatnie zdanie. 

Serce nadal waliło mi jak oszalałe, lecz nie czułem już wstydu, było mi więcej niż dobrze. Nie chciałem wychodzić z tego łózka. Pragnąłem leżeć z nią w ramionach do końca dnia i jeden dzień dłużej.

Lou 

Powoli zanurzyłem usta w ciepłym napoju, który momentalnie rozlał się po moim ciele. Byłem wykończony, nie przespana noc i cały dzień w szpitalu. Do tego wszystkiego towarzyszyło mi sfrustrowanie. Nie miałem pojęcia co mogło dolegać Niall'owi, a bardzo nie lubiłem nie wiedzy. Jedyną pozytywną rzeczą było odzyskanie Harry'ego, obiecałem sobie, że przy najbliższej okazji porozmawiam z Eleanor, zakończę ten 'związek'. Mój przyjaciel przechadzał się niecierpliwie z jednego końca korytarza na drugi dopóki z sali nie wyszła wątła blondyneczka. Od razu wziął ją w ramiona po czym spojrzał na mnie przez ramie. Podeszli do mnie trzymając się za małe palce. 

- Lou, to jest Julia - westchnęła - Moja przyjaciółka - wyciągnęła do mnie dłoń, lecz miałem ochotę wziąć ja w ramiona, podniosłem się lekko i przytuliłem ją delikatnie do swego boku, była ode mnie niższa.

- Miło Cię poznać - zaszczebiotała, uśmiechnąłem się tylko.

- Wiesz coś? Udało Ci się z niego wyciągnąć cokolwiek? - Harry i ta jego nie cierpliwość 

- Niestety nie, lecz nie sądzę by było z nim najlepiej. Myślę, że to poważne stadium anemii. Teraz zasnął.

- Kim jesteś? - nie wierzyłem, że te słowa padły z moich ust, były sarkastyczne, lecz zrozumiała sens tego pytania.

- Studiuje medycynę na pobliskiej uczelni - jej kąciki lekko drgnęły ku górze. Byłem zafascynowany. Medycyna, dość trudny i męczący kierunek, zważywszy na to, że nie była stąd, miała akcent.

- A skąd jesteś?

- Lou! - upomniał mnie Harry

- Jestem tylko ciekawy Curly, nie złość się tak - poczochrałem jego kasztanowe loki. Spojrzał na mnie zeźlony, nadal nie puszczając jej dłoni.

- Jestem z Polski. - przymrużyła powieki. Ciekawe. Była ciekawą chudą osóbką, którą mój Harry najwidoczniej też był zafascynowany.

- Pan Styles i Tomlinson? - dobiegł mnie nieznajomy głos zza pleców.

- Tak - chłopak zareagował szybciej

- Mam dla panów niezbyt przyjemnie wieści.


24 lipca 2012

V - Little Talks


V

Julia

Tym razem nie obudził mnie okropny ból głowy. Było to raczej gwar ludzi idących do pracy. Lubiłam moje mieszkanie w centrum miasta, mimo wad i zalet. Okropnie bolały mnie plecy więc postanowiłam przekręcić się na prawy bok. Ułożyłam głowę wygodnie na poduszce i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Uderzył we mnie lekko żółtawy odcień ścian mojego malutkiego pokoju. Białe ramy łóżka przyozdobione były lampkami. Na przeciw mnie odnalazłam biurko, akurat pod oknem aby był duży zasięg światła. Odszukałam wzrokiem moją bluzę dresową i wsunęłam ręce w cieplutkie rękawy. Zadrżałam, zapowiadał się zimny październikowy dzień. Poczułam coś pod moją prawą ręką i natychmiast odsunęłam się wystraszona. Jakie było moje zdziwienie gdy ujrzałam kolejną małą karteczkę. Rozpoznałam koślawe pismo a na moich ustach pojawił się uśmiech.

"Dziękuję, że znowu byłaś.
Jeszcze wrócę
- H"

Czułam się tak czysto z tym, że mogłam mu znowu pomóc. Widziałam jak cierpi i nie podobało mi się to zbytnio. Każdy ruch jaki wykonywał Lou ranił go co raz bardziej. Myślałam nad tym aby spotkać się z Tommo. Przecież oni się tak bardzo kochali. Wszędzie było to widać. Gesty, uśmiechy, czułe spojrzenia. Moje przypuszczenia potwierdził on. Miłość w czystej postaci. Było mi żal, że ja nie byłam w stanie tego doznać. Zrobiłam się oschła, zrzędliwa, twarda jak kamień. Obwiniałam o to tylko jedną osobę. Potrząsnęłam głową aby przestać o tym myśleć. Szybko wstałam z łózka i starannie zaczęłam rozciągać każdy mięsień. Skończywszy poranną gimnastykę udałam się do łazienki aby wziąć krótki prysznic. Przelotnie spojrzałam na zegarek. Była 9, syknęłam jednocześnie przypominając sobie, że za godzinę mam być u Danielle na próbie. Coś czuję, że dziś czas nie będzie moim sojusznikiem. Odkręciłam kurek i dałam się ponieść błogiemu uczuciu gdy poczułam na plecach cudownie ciepłą wodę. Sięgnęłam po mój ulubiony miodowy żel i szybkimi ruchami myłam każdą partię ciała. Wychodząc zgarnęłam jedną parę soczewek po czym starałam się odszukać coś sensownego do ubrania. Chyba nie musiałam wyglądać dziś jakoś nadzwyczajnie. Wybrałam czarne dżinsy i zwykłą granatową koszulkę. Narzuciłam na siebie płaszczyk i wybiegłam szybkim krokiem z mieszkania. Pokonywałam każdy schodek szybciej niż bym tego chciała a buty na koturnie nie ułatwiały mi tego. Znalazłam się na ulicy w ciągu kilku sekund. Zatrzasnęłam za sobą drzwi klatki i poczułam jak zderzam się czymś twardym a mój nos przeszywa niewyobrażalny ból. Jęknęłam głośno a postać przede mną westchnęła przeciągle. Opanowałam zawroty głowy i ujrzałam bladą dłoń wyciągniętą w moją stronę. Starałam się podnieść, lecz wydawało się to trudniejsze niż mogło wyglądać. Ktoś pociągnał mnie szybko do góry, znowu zakręciło mi się w głowie.

- Przepraszam - wymamrotałam zażenowana - Niezbyt się dziś wyspałam.

- Jakoś będę musiał żyć z kawą na koszulce - zaskoczona podniosłam wzrok. Ujrzałam przeuroczego blondynka o prostym nosie i wydatnych wargach, wlepiał we mnie swoje niebieskie tęczówki a usta wydął w sarkastycznym uśmiechu. Jego włosy sterczały a na policzkach można było zauważyć rumieńce. Był przystojny, nie, on był piękny. Zastanawiałam się kiedy poznam Lou, skoro w tym momencie stałam przed Niall'em. Zauważyłam, że ktoś macha mi ręką przed twarzą.

- Ej! Dziewczyno o turkusowych oczach, wszystko w porządku? - w jego głosie można było wyczuć satysfakcję.

- Ekhm, myślę, że tak. Jeszcze raz przepraszam. Dasz sobie radę? Ja na prawdę się spieszę.

- Nie tak szybko. Nie dam Ci tak szybko uciec - kolejny rumieniec na jego policzkach - Gdzie idziesz? Podwiozę Cię.

- Herlihy Place 219, ale to tuż za rogiem. - starałam się wymigać, miałam 10 minut, czułam, że Dan zje mnie żywcem.

- Tak się składa, że też tam idę. A! To Ty, nowa zdobycz naszej tancereczki. Znasz Danielle? - posłałam mu zbolałe spojrzenie - Mhm, rozumiem. Chodź, porozmawiamy po drodzę.

***

Niall

Musiałem przestać się tak gapić. Wiedziałem, że w pewnym momencie mnie na tym złapie. Patrzyłem na jej wargi z których teraz wydobywał się cudowny śmiech. Nie sądziłem, że jakaś dziewczyna kiedykolwiek będzie śmiać się z mojego żartu. Ona była inna. Piękno. Czyste piękno. W każdej postaci, twarz, ciało, charakter. Chciałem wiedzieć o niej więcej. Wiedziałem, że na jednej rozmowie się nie skończy, znała Danielle, a skoro ja to i Liam'a. Weszliśmy do dusznego pomieszczenia co było przyjemną odmianą ze względu na przemoczoną koszulkę i zimne powietrze z zewnątrz. Dziewczyna szybko pomknęła krętym korytarzem do garderoby, po chwili stała obok mnie z białym ręcznikiem i koszulką w tym samym kolorze. Uśmiechnęła się do mnie przepreszająca i wróciła się przebrać. Zniknałem w ciemnym korytarzu i odnalazłem łazienkę, szybko zciągnąłem brudną koszulkę i wepchnąłem do torby, włożyłem czystą, pachniała jak truskawki. Coś czułem, że będę ja musiał oddać właścicielce. Udałem się do wielkiego studia z mnóstwem luster. Przelotnie spojrzałem na pomieszczenie, brakowało nam jednej osoby. Zayn siedział i rozmawiał przez telefon. Harry był poddenerwowany i przygnębiony. Liam stał i zawzięcie dykutował o czymś z Dan. Nie było Lou'isa, co by tłumaczyło zachowanie Styles'a. Wolnym krokiem podszedłem do przyjaciół i przytuliłem każdego na powitanie.

- No, w końcu! - Liam i ten jego wieczny entuzjazm - Już myślałem, że się zgubiłeś. - przyjrzał mi się uwarznie - Widzę, że chyba tak, skoro masz na sobie nie swoją koszulkę - zachichotał i z dumą na twarzy usiadł na drewnianej podłodze.
Do sali weszła grupka dziewczyn w identycznych strojach. Każda była ubrana na czarno. Balerki, rajstopy i body, ostro wycięte na plecach. Odróżniała ich tylko fryzura. Znalazłem w tłumie znajomą twarz i uśmiechnąłem się na sam widok pięknych turkusowych oczu. Spojrzała na mnie przelotnie i zarumiła się. Już chciałem do niej podejść, lecz z gardła Harry'ego wydobył się przeraźliwy krzyk.

- Julkaaaaa! - biegł jak szalony w stronę dziewczyny - Boże! Tak bardzo tęskniłem! - rzucił się jej na szyję, co spowodowało zachwianie równowagi.

- Widzieliśmy się wczoraj głuptasie - odpowiedziała lekko przyduszonym głosem.
Poczułem niezbyt przyjemne ukłucie w klatce piersiowej. Ona miała tak przytulać mnie, ona miała spotykać się ze mną. Znowy niezastąpiony Harry Styles poderwał mi dziewczynę. Byłem wściekły, miałem ochotę rozerwać go na małe kawałeczki. Poderwałem się na równe nogi i bez słowa wyszedłem ze studia trzaskając dzwiami.

***

Lou

Miałem dość! Wszystko, dosłownie wszystko mnie denerwowało. Zostałem w domu, gdyż nie widziałem sensu we wkurzaniu reszty chłopaków. W głowie miałem tylko jeden obraz. Ja i Harry, znów razem, tak jak na początku. Cholernie tego chciałem. Rozpamiętywałem każdy nasz 'pierwszy' raz, wszystko co robiliśmy tylko razem.

- Chłopcy! Mamy tylko cztery pokoje, ktoś będzie musiał zamie....

- My! - krzyknął Harry, Simon posłał mu pytające spojrzenie - Ja i Lou, oczywiście - loczek uśmiechnął się od ucha do ucha spoglądając na mnie. Czułem jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce.

- Mnie pasuję - odszepnąłem lekko zażenowany

- Okej! - Cowell klasnął teatralnie w dłonie - Skoro wszystko ustalone to ja się zwijam, a wam życzę udanego wieczoru - przymrużyl powieki i wsunął na nos za duże okulary przeciwsłoneczne. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Hazza szybkim ruchem złapał mnie za dłoń i splutł nasze palce. Nie było mi z tym źle, czułem się wręcz odwrotnie, za bardzo mi się to podobało. Pociągnął mnie w stronę najbardziej oddalonego od świata pokoju. Rzucił się na łóżko i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłem najbliżej jak się dało a Curly delikatnie odgarnął moje włosy z czoła.

- Uda nam się - powiedział. Zastanawiałem się jaki sens mają te słowa.

'Uda nam się', nie udało się Harry, przepraszam...