10 września 2012

Addition I




Lukas

Powoli wszedłem do pomieszczenia jednocześnie ogrzewając zmarznięte dłonie. Uchyliłem drzwi od szafy z zamiarem schowania puchowej kurtki. Buty odstawiłem na dobrze znane mi już miejsce. Obróciłem się lekko w stronę wielkiego stołu z zamiarem udania się do kuchni. Naszła mnie wielka ochota na gorące kakao. Ostrożnie wyjąłem z szafki pojemniczek z ciemnym proszkiem a na kuchence postawiłem mleko w metalowym garnuszku. Po upływie 5 min delektowałem się smakiem czekoladowej mieszanki. Obróciłem się o 180 stopni i zauważyłem Johna siedzącego na skórzanej kanapie. Wpatrywał się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jego niebieskie tęczówki były tak bardzo podobne do jej, płynny turkus wędrował dookoła nadając im większej głębi. Spuściłem wzrok wpatrując się tępo w białe skarpetki. Przeczesałem palcami mokre od śniegu włosy.

- Co zamierzasz? - rozbrzmiał w mojej głowie jego głos, tak samo melodyjny jak jej - Nie wyrzucam Cię, ale jesteś tu już 4 miesiące. Ona ułożyła sobie życie. Jest z Niallem. A Ty... - odetchnął głęboko - Nie potrafisz nawet się do niej odezwać, chodzisz pod kamienice i wpatrujesz się w jej okno całymi dniami. Jest moją córką, chcę dla niej jak najlepiej.

- Wiem. John, ja wszystko wiem. Po prostu nie potrafię przestać jej kochać...

- Za późno na to, ona nie kocha Ciebie. Pożegnaj się z nią. Kupiłem Ci bilet na lot powrotny. Nie chcę abyś Ty więcej cierpiał. Pokochałem Cię jak syna - Podszedł do mnie kładąc rękę na obolałym ramieniu. Głowa mi pulsowała, czułem jak rozsadza mnie coś od środka. Nie chcąc dłużej tłumić to w sobie przytuliłem się do wysokiego mężczyzny i zacząłem szlochać. Kaszmirowy sweter przesiąkał moimi słonymi łzami. Osunąłem się na podłogę a twarz schowałem w dłonie.

- Na stole masz klucze od jej mieszkania. Jutro o 16 spotkamy się na lotnisku. Rozegraj to dobrze - Po tych słowach udał się do swojej sypialni, mnie zostawiając w totalnym proszku na środku wielkiego salonu. Podniosłem się z zimnej wykładziny i udałem do ciepłego łóżka, aby kolejną noc spędzić na bezsenności.

***

Stałem pod kamienicą od dobrych dwóch godzin, dochodziła godzina 13 a moje palce już wystarczająco skostniały. Miałem ochotę wrócić z powrotem do domu Johna, zabrać walizki i wylecieć jak najdalej stąd. Leczy trzymała mnie niepochamowana chęć odkrycia jej uczuć do mnie. Powolnym krokiem przeszedłem na drugą stronę ulicy, dokładnie rozglądając się w każdą stronę. Chwyciłem masywna klamkę i popchnąłem drzwi. Ostatnie piętro, pierwsze drzwi po prawo, błagałem w duchu abym mógł zastać ją w domu, samą, bez niego. Wyjąłem z kieszeni pęczek kluczy i odnalazłem ten właściwy. Jeden, dwa, trzy przekręcenia i znajdowałem się w przyjemnie ciepłym pomieszczeniu. Obróciłem się w stronę ciemnego korytarza jednocześnie odpinając kurtkę. Usłyszałem jakiś szmer za sobą i szybko odchyliłem głowę aby spojrzeć na postać stojąca za mną. Był to niewysoki blondyn o intensywnie niebieskich tęczówkach. Wpatrywał się na mnie ze współczuciem.

- Czekałem na Ciebie - odparł - Tak się zastanawiałem kiedy odważysz się wejść. Cztery miesiące codziennego stania, jestem pod wrażeniem. Zrobiłem herbatę, myślę, że zmarzłeś - jego głos był ciepły, nie wyczuwałem żadnego sarkazmu wręcz przeciwnie. Zdjąłem czarną kurtkę i powiesiłem na wskazane miejsce, obuwie postawiłem na małym ręczniczku przy drewnianych drzwiach. Niall zaprosił mnie gestem ręki do obszernej kuchni o czym podał kubek z którego unosiła się przyjemna w zapachu para. Szybko zamoczyłem wargi, karcąc się w duchu, ponieważ napój był zbyt gorący. Odłożyłem herbatę na blat i spojrzałem mu w oczy. Wyczułem, że od dłuższego czasu patrzy na mnie z zaciekawieniem.

- Dlaczego nie przyszedłeś wcześniej? - przerwał niezręczną ciszę

- Bo jestem tchórzem - skarciłem się w myślach za to wyznanie - Bo wiem, że ona nie kocha mnie. Nie mam pojęcia co ja tu jeszcze robię. Jest moim całym światem... - odetchnąłem szybko - A raczej nim była. Teraz należy do Ciebie.

- Ona nie jest rzeczą, sama wybiera swoją drogę w życiu. Miałem to szczęście, że ja znalazłem się na niej a ona mnie nie odrzuciła, wręcz przeciwnie. Była przy mnie zawsze, niezależnie od wszystkiego. Dzięki niej życie nabiera sensu.

- Tak, wiem o czym mówisz - przymknąłem zmęczone powieki - Mówiła Ci o nas?

- Tak. Znam jej wersje, ona kochała Ciebie, lecz Ty nie potrafiłeś poczuć tego do niej, postanowiliście zostać przyjaciółmi. Ona przestała kochać Cię jako mężczyznę, pokochała jako dobrego przyjaciela. Dobrze mówię?

- Dokładnie. Problem w tym, że to ja pokochałem ja po czasie.

- Przykro mi.

- Mnie również. Chciałbym się z nią pożegnać. Gdzie ją znajdę?

- Śpi w swoim pokoju, miała ciężki dzień.

- Dobrze, nie będę jej budził. Chcę ją tylko zobaczyć.

- Idź. Śmiało. Ja wychodzę do sklepu.

- Nie będzie mnie już gdy wrócisz, obiecuję - odszedł w stronę mleczno białej szafy aby wyjąć z niej dość gruby sweter, który potem założył na chude ramiona. Dopiero teraz zauważyłem jaki był marny, worku pod oczami, kościste palce, jednak mimo wszystko w pewien sposób był piękny - Niall! - obrzucił mnie pytającym spojrzeniem - Dziękuję - ukłonił się tylko i zniknął za drzwiami. Wstałem i pospiesznie otrzepałem spodnie, wziąłem jeszcze spory łyk waniliowego napoju i udałem się do żółtego pokoju. Uchyliłem lekko drzwi i ująłem wzrok na malutką postać skuloną na środku wielkiego łóżka. Zaparło mi dech gdy ujrzałem wachlarz z długich blond włosów, rumiane policzki i długie czarne rzęsy. Tak bardzo brakowało mi jej spojrzenia, dotyku czy chociażby głosu. Usiadłem na brzegu materaca i pogłaskałem lekko jej lewą dłoń, nadal jej skóra miała tą specyficzną miękką strukturę. Zamrugałem kilkakrotnie powstrzymując łzy napływające do oczu. Od 10 minut nie oderwałem wzroku od lekko okrągłej twarzyczki. Jej klatka piersiowa opadała i podnosiła się ze znanym mi rytmem. Wydawała się taka krucha. Nie chcąc dłużej męczyć samego siebie położyłem kluczę na szafkę nocną, ucałowałem ciepłe czółko i pospiesznie wyszedłem z mieszkania, zostawiając przeszłość za sobą a wkraczając w nowy świat, który miał przynieść mi lepsze życie.

John - to ojciec Julii, jak by ktoś się nie domyślił