23 sierpnia 2012

Epilog

Epilog


Harry

Było chłodne popołudnie, stałem na tarasie i wciągałem zimne powietrze, które drażniło me nozdrza. Wsadziłem ręce do kieszeni odnajdując w nich skórzane rękawiczki. Naciągnąłem materiał na skostniałe palce po czym potarłem dłońmi. Czyjeś duże dłonie dotknęły mych ramion a mokre usta ucałowały w szyję. Przymknąłem powieki zdając sobie sprawę jak bardzo się trzęsę. Odwróciłem się w stronę mojego towarzysza po czym lekko wypuściłem zalegające w płucach powietrze.

- Musimy iść. Już czas. - odezwał się Lou dotykając opuszkami palców moich warg. Pokręciłem głową z dezaprobatą i otworzyłem zmęczone oczy. Kolor tęczówek mojego przyjaciela zmienił barwę na mocno niebieski, był szczęśliwy. W końcu pozbył się problemu. Już jej nie było, miał mnie całego dla siebie. Zacisnąłem dłonie w pięści i utkwiłem spojrzenie w osobie stojącej za nami. Boo Bear poszedł moim śladem po czym wydobył z siebie niezadowolony jęk.

- Chodźmy - wypowiedziałem te słowa w końcu. Ominąłem go zwinnie po czym ująłem dłoń Nialla lekko ją ściskając. Uśmiechnął się do mnie smutno. Za drugą rękę złapał mnie nie kto inny jak Lou. I w taki o to sposób wkroczyliśmy do czerwonego pomieszczenia, w którym przez następną godzinę mieliśmy przeżywać katusze. Liam siedział na wysokim krześle i rozmawiał z Zaynem, którego mina mówiła sama za siebie, nie był zadowolony z zaistniałej sytuacji, w żaden sposób nie popierał tego co zamierzamy zrobić. Zajęliśmy miejsca obok nich. Dziennikarka spojrzała na nas wymownie po czym puściłem dłonie moich towarzyszy wypuszczając przy tym powietrze zalegające w płucach. Nasz dzisiejszy kat miał na sobie kremową sukienkę, brązową marynarkę i sandałki w tym samym odcieniu. Kasztanowe włosy opadały jej lekko na ramiona. Zielone oczy przeszywały każdego z nas, zadrżałem mimowolnie. Rozchyliła usta a melodyjny głos zadał pierwsze ciosy.

- Louis, Harry, Niall, Liam i Zayn, Witam, nazywam się Caroline Flack i będę z wami dziś rozmawiała.

- Witamy - odpowiedzieliśmy zgodnie, bez większego entuzjazmu. Wywiad odbywał się w zamkniętym pomieszczeniu, tylko nasza piątka i przerażająca dziennikarka.

- Zacznijmy może od domniemanego związku Nialla z niejaką blond pięknością. - na ekranie ukazało się duże zdjęcie na którym widniał uradowany Irlandczyk trzymający za rękę dziewczynę o długich nogach i przepięknych oczach. Usłyszałem jak chłopak z świstem wciąga powietrze - Jest śliczna.. - dodała zjadliwie brunetka. Zdjęcie zrobiono tydzień przed 'wypadkiem'. Paryż, w tle wieża Eiffla, są szczęśliwi. Spojrzałem na blondaska, który zwiesił głowę i starał się ukryć ból widoczny w jego oczach.

- Tak, jest piękna. - przemówiłem - Ma cudowny uśmiech, oczy i osobowość. Potrafi nas rozśmieszyć do łez i kochamy ją jak własną siostrę. Od 4 miesięcy Niall jest z Julią i są bardzo szczęśliwi. Jeszcze jakieś pytania dotyczące naszej koleżanki? - odpowiedziałem zjadliwym tonem, na koniec dodając mój triumfalny uśmieszek. Przyjaciel lekko ścisnął moją dłoń dając do zrozumienia, że jest mi wdzięczny.

- Ah! To świetnie! - Flack zmieszała się lekko - Harry, skoro Ty się odezwałeś... - byłem pewny, że poruszy temat mój i Louisa - Bądźmy szczerzy! Coś jest między Tobą a Louisem? Cały świat to widzi! - wiedziałem, zakląłem w myślach, zastanawiając się jakiej udzielić odpowiedzi. Minęła dobra minuta za nim zebrałem się w sobie. Spojrzałem przelotnie na Tommo, był zdenerwowany, rozchylił lekko wargi posyłając mi nieme 'tak'

- To zależy co masz na myśli mówiąc 'coś'? - chciałem się z nią podroczyć.

- 'Coś' jako miłość.

- Hmm.. jaką 'miłość'? - widzę jej irytację, zaraz wybuchnie chociaż jako dziennikarka powinna się opanować. Wciąga powietrze i dopiero się odzywa.

- Tą prawdziwą, jedyną. Rozumiesz o co chodzi?

- Rozumiem - przytakuję, jestem z siebie dumny, nadal nie otrzymała odpowiedzi na swoje pytanie. Z mojej lewej strony słyszę cichy chichot Niallerka, nie umiał się powstrzymać.

- Czy jest ona między Wami?

- Jest.

- Aha! Wiedziałam - Caroline klasnęła w dłonie, a ja wypuściłem powietrze zalegające w płucach.
Kolejny raz tego dnia moje policzki przybrały kolor purpury. Ucieszyłem się, że nie ma z nami Pula, nie wiedziała, co zamierzamy zrobić, czuję, że gdy wrócimy rozerwie nas na strzępy. 'Mamy to za sobą', pomyślałem po czym postanowiłem dziś już nic nie mówić. Obserwowałem jak Liam odpowiada cierpliwie na każde pytanie, jego nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi. Zayn nadal siedział z mina naburmuszonego dziecka, posłała mi spojrzenie pełne nienawiści. Zatrząsłem się mimowolnie i dałem swojemu ciału chwilę na uspokojenie.

***

- Że co zrobiliście?! - krzyk Paula rozbrzmiewał w mojej obolałej głowie. Lou ścisnął moje ramię po czym wyszedł na przód, lecz szybko się cofnął ponieważ nasz manago przerastał go o głowę.

- Przecież już wiesz... - wypowiedziałem te słowa niemal niesłyszalnie. Bałem się okropnie, kręciło mi się w głowie, czułem jak moje nogi odmawiają posłuszeństwa.

- Boże, Boże, Boże. Czasem się zastanawiam czy wy macie mózg? Wiesz Haroldzie co to oznacza dla całego zespołu? Oczywiście, są ludzie który Was wspierają, ale znajdą się też tacy którzy powiedzą 'pierdolone pedały, niech spadają!'. Kocham Was chłopcy, dlatego chcę jak najlepiej... - nienawidziłem gdy mówił do mnie 'Harold', gdy krzyczał, gdy robił się cały czerwony, ale wiedziałem, że chcę dobrze.

- Przepraszamy - tym razem przemówił LouLou

- Boo, tym razem to nie wystarczy. Jesteś w stanie znieść wszystkie upokorzenia?

- Tak, jestem. Wiesz jak go kocham. Zrobię dla niego wszystko - tu spojrzał na mnie, posyłając mi pokrzepiający uśmiech.

- Wiem. To jest jedyny plus całej sprawy. Idźcie do domu. Dam wam znać co będzie dalej - uniósł lekko kąciki warg co oznaczało, że nie jest na nas aż taki zły, było dobrze. Przecież się kochamy, poradzimy sobie. - A! Chłopcy! - krzyknął z drugiego końca korytarza - Dziś odbyła się sprawa dotycząca Eleanor - przebiegł mnie dreszcz - Dziewczyna dostała dwa lata w zawieszeniu na rok i zakaż zbliżania do Was i Juls. - odetchnąłem z ulgą odwracając się w stronę Tommo. Był blady jak ściana, lecz jakże szczęśliwy. Obdarzył mnie swoim najpiękniejszym uśmiechem po czym ujął moją dłoń wplątując w nią palce. Pociągnął za sobą przez kręty korytarz, dopóki nie utuliło nas zimne powietrze. Przysunął się bliżej do mojego boku, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.
- Na zawsze - wyszeptał po czym nie zważajać na paparazzich czyhających przed budynkiem ucałował lekko moje wargi. Czułem się cudownie z ukochaną osobą u boku.

Niall

Miałem ochotę krzyczeć, pobiec ile sił w nogach i już nie wracać. Potrząsnąłem głową odpędzając idiotyczne myśli. Nie, nie mogłem tego zrobić, chociażby dla niej. Bolało mnie to tak bardzo, to, że akurat mnie nie była sobie w stanie przypomnieć.

- Dlaczego to ja tkwię najgłębiej w jej umyślę? - zapytałem siebie cicho, nie oczekując odpowiedzi.

- Ponieważ te najskrytsze marzenia są w nas najgłębiej - usłyszałem ciepły głos i podskoczyłem wylewając na siebie wrzącą wodę. Harry zachichotał po czym musnął mój policzek. Zdjąłem koszulkę rzucając ją w kąt, nie przejmując się swoją pół nagością.

- Skąd się tu wziąłeś? - spytałem zjadliwie, posyłając mu złowrogie spojrzenie.

- Mam dość słuchania rozkazów Paula. Już dwa tygodnie od kiedy nie mogę wyjść z domu, więc jestem tu z Louisem. Poszedł do Julii. Tęsknił za nią gorzej ode mnie, dałbyś wiarę?

- Każdy ją kocha na swój magiczny sposób - posłał mi swój uroczy uśmiech i buziaczka w powietrzu. Moje wargi uniosły się mimowolnie ku górze.

- Oh tak. Może obejrzymy jakiś film? Tak dawno nie robiłem nic normalnego.

- Ostatnio kupiłem "The Hungers Games" na DVD, dolna szuflada po lewo w salonie. - Curly z miejsca się ożywił i wystrzelił jak z procy do drugiego pokoju. Pokręciłem głową uśmiechając się przy tym lekko, zamieszałem makaron i obróciłem się w poszukiwaniu jakiejś ścierki. W drzwiach stała moja Juls ubrana w moją siwą bluzę i czarne szorty, włosy znowu związała w wysokiego kucyka. Patrzyła na mnie swoimi wielkimi oczyma, lecz był to inny wzrok niż przez ostatnie miesiące.

- Niall? - głos jej zadrżał

- Tak? - spytałem obojętnie schylając się po koszulkę, podeszła do mnie chwiejnym krokiem, ułożyła wątłą dłoń na moim ramieniu i tak jak zawsze przejechała nią po moim torsie, zostawiając rozpaloną ścieżkę. Opuszki jej palców tkwiły przy kości biodrowej. Moment.... 'TAK JAK ZAWSZE', przeszło mi przez myśl, tak jak przed 'wypadkiem'. Podniosłem na nią wzrok, po policzku spływała samotna łza, lecz był to płacz szczęścia, czułem jak przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Zatopiła palce w moich włosach po czym wyszeptała.

- Wróciłam - moje serce zatrzepotało - Kocham Cię - moje serce stanęło. Złożyłem lekki pocałunek na jej malinowych wargach i objąłem w pasie trwając tak dłuższą chwilę.


"Miłość na oko łagodna,
w istocie bywa jak pantera głodna!
I chociaż ślepa, drogi przyjacielu,
najkrótszą drogą podąża do celu"*







* William Shakespeare "Romeo i Julia"



14 sierpnia 2012

XII - Take Care

XII+18



Harry

Kurczowo zacisnąłem dłonie na drewnianym brzegu ławki a plastikowy kubeczek odłożyłem na ziemię. Miałem tą samą siwą bluzę, siedziałem w tym samym miejscu. Doznawałem deja vu, lecz wiedziałem jaki w tym cel. Przymknąłem powieki i wróciłem pamięcią do dzisiejszego poranka.

Malinowy zapach pieścił me nozdrza. Para unosiła się z porcelanowego kubeczka. Spojrzałem w oczy mojego przyjaciela. Był taki przygaszony. Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco po czym zaczął swój monolog.

- Okłamałem Was - uniosłem brwi w geście zapytania - Nie patrz tak na mnie. Chciałem dla niej jak najlepiej. Julia ma amnezję, straciła całą pamięć. Po miesiącu była już wolna od kliniki, lecz wróciła do Polski. Tam przez dwa miesiące starała się sobie wszystko przypomnieć. Udało się - spojrzał na mnie uważnie - Nie ciesz się tak szybko. Zatrzymała się na wyjeździe do Kanady. Nie pamięta o nas. Nie pamięta o miłości do Ciebie, o waszej przyjaźni o mnie. Nic. Musimy postarać się jej pomóc. Proszę... - głos załamał mu się na ostatniej sylabie. Pojedyncza łza spłynęła powoli po policzku. 

- Dobrze - odparłem - Jestem wściekły, że nie powiedziałeś nam wcześniej, albo chociażby mi. Przecież wiesz, że pomógłbym Ci niezależnie od sytuacji. Rozmawiałeś z nią?

- Nie. Ojciec odbiera ją z lotniska, zjedzą razem lunch i zawiezie ją do pobliskiego parku, waszego parku. Tam gdzie zobaczyłeś ją po raz pierwszy. Musisz odtworzyć wszystko tak jak było - nie potrzebowałem chwili na zastanowienie. Miałem dziś na sobie tę samą bluzę, nie zdejmowałem jej od dłuższego czasu, miała jej zapach. Wystrzeliłem z mieszkania niczym z procy i znalazłem się w zawsze zielonym raju.

- Ty jesteś Harry? - usłyszałem ciepły głos i zadrżałem mimowolnie. Wymówiła to tak inaczej, jak bym był jej absolutnie obcy. Wstrzymałem powietrze i otworzyłem oczy a mnie ukazała się dziewczyna o turkusowych oczach. Jej włosy były dłuższe i pokręcone, usta lekko za różowione, lecz cera była bardziej blada, wręcz przezroczysta. Worki pod oczami świadczyły o długim braku snu. Tak bardzo mi jej brakowało, tego spojrzenia, głosu, dotyku, mimo tego iż to nie była ta sama osoba. Przysunąłem się bliżej a ona odskoczyła ode mnie przestraszona. Wyciągnąłem lewą dłoń w jej stronę, chwyciła ją powoli z uwagą patrząc na moje czyny. Znowu przymknąłem powieki.

- Tak. Jestem Harry Styles - mocniej zacisnęła palce gdy przemówiłem - Jesteśmy przyjaciółmi, bardzo bliskimi. Pierwszy raz spotkałem Cię właśnie tutaj... - zaczynałem przypominać jej po szczególne zdarzenia związane z nami. Opowiedziałem o tym wyjątkowym dniu, który ze mną spędziła. O tym jak pokochałem ją jak własną siostrę, o mojej miłości do Louisa, o Niallu, który kocha ją ponad swoje życie. Siedziała z szeroko otwartymi oczyma i wpatrywała się w pustą przestrzeń uważnie mnie słuchając. Co jakiś czas dotykała mojego ramienia, jak by przez przypadek. Jak by sobie coś przypomniała. Po niemalże godzinie skończyłem jej życiorys z ostatnich 6 miesięcy. Odwróciła na mnie wzrok, zauważyłem, że po policzkach lecą strugi łez. Ręce zacisnęła w pięści tak aż pobielały jej kłykcie. Pokręciła głową.

- Nic... - wzruszyła ramionami - Nic nie pamiętam - załkała łapiąc powietrze - Przepraszam. Tak bardzo bym chciała. Gdzieś w głębi czuję Cię. Jesteś w sercu, lecz już nie w głowie. Boże. Tak bardzo przepraszam - zerwała się na równe nogi i w mgnieniu oka zniknęła z mojego pola widzenia. Tak po prostu uciekła, nie dając szansy na powiedzenie czegokolwiek. Skuliłem się w kłębek i czekałem na nową fale bólu. Przygotowany odpychałem ją do póki nie postanowiła złamać mnie od środka.

Lou

Byłem przerażony. Godzina robiła się już nie przyzwoita, szalała wichura a deszcz wystukiwał nieznany mi rytm. Biegałem po schodach w te i z powrotem dla zabicia czasu. Nie wracał od 12 godzin, otarłem twarz wierzchem dłoni. Wyjąłem z kieszeni komórkę, aby sprawdzić czy aby na pewno nie dzwonił. Ekran pozostał czysty. W pewnym momencie drzwi powoli się uchyliły. Ujrzałem w nich mojego Harry'ego, jego oczy były czerwone i spuchnięte, twarz blada a po włosach skapywały pojedyncze krople wody. Podszedł do mnie szybkim krokiem i objął w tali łkając jak małe dziecko. Rozpiąłem suwak od siwej bluzy, po czym ściągałem pojedyncze części garderoby która była przemoczona. Doszedłem już do sprzączki od paska kiedy to on zaczął rozbierać mnie, popychając mnie brutalnie na ścianę. Wpił się w moje wargi z ogromna siłą i nie dając mi szans na dominację pieścił je. Ręce wsunął pod granatową koszulkę, po czym pozbył jej się szybko. Następnie przeszedł do spodni, których guzik wystrzelił z wielką łatwością. Wplotłem palce w zimne włosy, odsunąłem go od siebie patrząc w zielone tęczówki. Iskrzyły się z podniecenia. Otworzył usta chcąc coś powiedzieć lecz zamknąłem je pocałunkiem.

- Muszę zapomnieć - wyszeptał gdy zaczął schodzić w dół mego ciała. Przejechał ręką po moim przyrodzeniu, lekko ściskając jego koniec. Wciągnąłem powietrze czując, że zaraz mi go zabraknie. Tak dawno się nie kochaliśmy, tak bardzo mi tego brakowało, chciałem go poczuć, mocno, dostatecznie. Nadal przyparty do ściany uderzyłem w nią pięściami. Harry spojrzał w górę uśmiechając się zadziornie. Jego dłonie powędrowały do gumki od bokserek które zsunął ze mnie dość szybko. Zaczynałem robić się co raz większy i nabrzmiały. Ciepłe usta dotknęły główki po czym brutalnie wsunęły go całego w siebie. Mój penis uderzał o ścianki gardła Harrego, który zasysał go co chwila. Zamknąłem oczy dając się ponieść podnieceniu. Zacisnąłem dłonie na ramionach Harry'ego nadając rytm jego ruchom. Przyspieszał z każdą sekundą sprowadzając mnie na skraj. Mleczna mgła zalała me oczy, osunąłem się na ziemie dając upust wszystkim emocjom po czym wytrysnąłem w usta mego kochanka. Drżałem zmęczony, dotknął delikatnie mych policzków składając namiętny pocałunek na spuchniętych wargach. Wsunął język dając mi posmakować samego siebie a następnie zaczął rozpinać pasek od swoich spodni...

*miesiąc później*

Niall

Byłem w trakcie robienia naleśników. Starałem się wylać na patelnie odpowiednią ilość masy, lecz moje uzdolnienia kulinarne były beznadziejne. Spojrzałem przez ramie z nadzieją, że ujrzę ją siedząca na kanapie. Jaki był mój zawód gdy zastałem tylko pustą przestrzeń. Rozejrzałem się dookoła. Nigdzie nie było czuć jej zapachu. Wyłączyłem gaz po czym udałem się do naszej sypialni, ta również pozostawała taka sama. Usłyszałem przeraźliwy hałas dochodzący z małej łazienki. Udałem się w tym kierunku, drzwi były uchylone, siedziała do mnie tyłem głowę oraz dłonie pochylając nad wanną. Przyjrzałem się uważnie jej poczynaniom a me serce zamarło na moment. W prawej ręce trzymała żyletkę którą przykładała do żył u lewego nadgarstka. Rzuciłem się biegiem krzycząc aby przestała. Odwróciła się do mnie spoglądając z rozpaczą, po czym zdecydowanie przejechała po całej długości delikatnej skóry. Otworzyłem szeroko oczy z przerażenia wytrącając ostrze z jej dłoni. Ująłem lewy nadgarstek wstrzymując powietrze.

- Nie, nie, nie... - szeptała kołysząc się lekko. Nacięła się, lecz w miejscu gdzie nie może stać się krzywda. Urwałem kawałek papiery przykładając do krwawiącej rany. Spojrzałem jej w oczy.

- Dlaczego? - spytałem krótko przez łzy.

- Ja już tak dłużej nie mogę, nie rozumiesz?! - krzyknęła na mnie z żalem.

- Czego nie możesz? Wytłumacz mi do jasnej cholery!

Nastała cisza. Wpatrywała się we mnie zdezorientowana. Jeszcze nigdy nie podniosłem na nią głosu, sam byłem w szoku. Odsunęła się na bezpieczna odległość, lecz nadal nie puszczała mojej dłoni.

- Chcę sobie przypomnieć, lecz wszystko jest przeciwko mnie.

- Daj sobie czas, już tak nie dużo Ci zostało.

- Pamiętam wszystko. Ojca, Harry'ego, Louisa, Zayna, Liama, Danielle. Wszytko po za Tobą! - jej głos był ochrypły i zimny - Wiem jak to jest kochać Cię, lecz nie jestem w stanie tego poczuć.

- To nie powód aby kończyć swoje życie. Ja to ja. Za jakiś czas po prostu usuniesz mnie.

- Ale ja nie chcę! Nie rozumiesz! Chcę tak jak dawniej. Ty byłeś moim życiem a teraz nie ma tego.

- Czas to Twój najlepszy przyjaciel. Przysięgnij, że nie zrobisz głupoty?

- Przysięgam.

- Dziękuję.

- Przepraszam.

- Wiem, już spokojnie. Będę mimo wszystko.

Ująłem jej twarz i złożyłem na wargach lekki pocałunek. Przysunęła się i wtuliła w mój tors. Oplotłem ramiona wzdłuż jej tali. Teraz najważniejsi jesteśmy my.


11 sierpnia 2012

XI - Be Yourself

XI


Harry

Utrzymywałem moje ciało i umysł w podobnym stanie. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że może nam jej zabraknąć. Żyłem tak jak przedtem, tak jak by była obok mnie. Nie przejmował mnie fakt, iż częściej rozmawiałem sam ze sobą, to pomagało bardziej niż rozmowa z Lou-Lou. Nikt nie był w stanie zastąpić drugiego człowieka. Spędzaliśmy czas ciągle w studiu, starając się nagrać coś sensownego. Lecz za każdym razem ktoś się rozklejał. Rozumiałem żal i ogarniający nas smutek. Każdego wieczoru szedłem do ich mieszkania i spędzałem długie godziny z Niall'em. Często po prostu oglądaliśmy film lub z kubkiem herbaty rozmawialiśmy o życiu. Próbowałem podtrzymać mojego przyjaciela na duchu, przecież nic nie było stracone.

- Hazz - z rozmyślania wybił mnie ciepły głos, odwróciłem głowę i musnąłem wargi Boo Bear'a. Uśmiechnął się lekko po czym kontynuował - Jest już druga w nocy - ta godzina nie robiła na mnie wrażenia - Proszę, chodź ze mną do łóżka, brakuje tam Ciebie - jeszcze raz, poproś jeszcze raz, wydymaj wargi w ten specyficzny sposób - Nie wiem co mam jeszcze zrobić - wydąłeś a w moich policzkach pojawiły się dołeczki. Ująłem Twoją dłoń i pociągnąłem lekko za sobą. Fakt, nie spałem w naszym łóżku od dobrego miesiąca. Często po prostu zasypiałem na kanapie, lub u blond Irlandczyka. Nie miałem dla Ciebie w ogóle czasu, co Tommo? Spytałem się w myślach. Przepraszam, życie mi runęło. Westchnąłem ciężko i spojrzałem w Twoje niebieskie tęczówki, dziś przybrały kolor szarości.

- Jesteś smutny - słowa popłynęły mimowolnie, odwróciłeś na mnie wzrok. Nie zaskoczyło Cię to stwierdzenie - Dlaczego?

- Niall dzwonił - posłałem pytające spojrzenie - Wolałby z Tobą porozmawiać jutro, osobiście. Powiedział, że mu się nie spieszy.

- Przecież mam swoją komórkę - nie potrafiłem zahamować zdziwienia. Sięgnąłem do kieszeni siwej bluzy, tej samej gdy poznałem . Wciągnąłem powietrze. Wyjąłem aparat, lecz czarny ekran pozostał niewzruszony. Kurwa, zakląłem w myślach z milionowy raz dzisiaj. Z rozładowanego telefonu zbytniego pożytku mieć nie mogłem. Cisnąłem nim na łóżko a sam udałem się do małej łazienki. Powietrze było parne, jak by ktoś przed chwilą brał prysznic. Zdejmując bokserki jednocześnie odkręcałem kurek z ciepłą wodą. Odczekałem 5 minut, aż się nagrzeje i wszedłem pod bieżący strumień. Miodowy żel wylądował na moich dłoniach. Mydliłem całe ciało, aby czuć się świeżo. Po tak wielką taflą wody nie można było zauważyć pojedynczej łzy, która samotnie spływała po moim policzku. Ile jeszcze dam sobie bez Ciebie radę? Kolejne nieme pytanie, na które nie doszukam się odpowiedzi. Przez całe życie byłem przekonany, że to miłość potrafi zranić najbardziej, ta największa, prawdziwa, odwzajemniona. Lecz nie brałem pod uwagi miłości do niej. Nigdy nie kochałem jako przyjaciel, nigdy nie potrzebowałem nikogo poza sobą. Wyszedłem z kabiny i wolnym krokiem wszedłem do zaciemnionej sypialni. Boo Bear leżał a jego klatka piersiowa opadała zgodnie z rytmem oddechów. Blade policzki przybrał lekki kolor różku. Wyglądał tak uroczo, tak bardzo mi go brakowało. Znów tęskniłem. Otworzył lekko powieki po czym gestem zaprosił mnie pod ciepłą kołdrę. Od razu znalazłem się obok. Moja nagość w żaden sposób go nie odrzucała, czyste przyzwyczajenie. Wtuliłem się w umięśniony tors i przymknąłem oczy. Długie palce wplątał w moje loczki i zaczął głaskać po głowie, czasami zjeżdżając na plecy. Skuliłem się w środku, czekając na kolejną falę bólu, przyszła niespodziewanie, rozrywając me wnętrzności od środka. Nie pozwoliłem sobie na płacz. Każdą emocje zamknąłem szczelnie dopóki nie przyszedł Morfeusz.

Niall

Dźwięczny śmiech odbił się echem w mojej głowie. Malinowe usta wygięły się w łuk a turkusowe tęczówki utkwiły we mnie swój wzrok. Siedziała niewzruszona na miękkiej kanapie i czekała na mnie. Podszedłem od tyłu wplatając jedną z wolnych dłoni w blond włosy. Były gęste i puszyste. Obróciłem jej głowę w moją stronę i złożyłem na wargach delikatny pocałunek, po czym potarłem nosem o jej.
Postawiłem małą miseczkę z popcornem na stoliku obok fotela, usiadłem tak aby mieć dobry widok na jej okrągłą twarzyczkę. Objąłem ją w talii i pozwoliłem wtulić się w swój bok. Zaciągnąłem się zapachem ziołowego szamponu. Znowu użyła mojego. Odchyliła się do tyłu i spojrzała na mnie z... miłością.

- Kocham Cię - słowa popłynęły tak gładko z Twoich ust, zaparło mi dech w piersiach. Otwierałem swoje wargi, aby opowiedzieć jej tym samym, lecz nagle nie byliśmy już w naszym mieszkaniu. Stała do mnie twarzą w twarz. Miała ściągnięte brwi a ręce zaciśnięte w pięści. Zniknął płynny turkus w jej oczach. Były teraz zimne i puste. 'Znajdź mnie', wyszeptała i zniknęła w ciemności. Ruszyłem w pościg, aby znów poczuć ją w ramionach. Czarna dziura pochłaniała mnie jeszcze bardziej.... 

- Nieeee!!! - krzyknąłem. Lecz nikt nie mógł mnie usłyszeć. Zniknęła!

Wciągnąłem powietrze z świstem i zamrugałem kilkakrotnie. Moje oczy nie chciały przyzwyczaić się do ciemności, widziałem tylko małą poświatę wpełzającą przez okno. Starłem pot, który przyozdobił moje skronie i podniosłem się do pozycji siedzącej. Przed sobą ujrzałem tablicę korkową a na niej nasze zdjęcie. Miałem na sobie granatowe rurki i jej ulubiony t-shirt. Ona zaś ubrana w niebieską koszulę w kratę i jasne dżinsy siedziała na moich kolanach obejmując rękoma mój kark. Obydwoje wyglądaliśmy jak najszczęśliwsi ludzie pod słońcem. Każdy kto nas znał, mógłby potwierdzić prawdziwość tych słów. Długie blond włosy związała w kitkę, dzięki czemu mogłem podziwiać profil idealnej twarzy. Na tym zdjęciu to ja patrze na nią a ona ukazuję rząd białych zębów i uśmiecha się szczerze. Pamiętam dzień w którym robiono to zdjęcie. Teraz minęły trzy miesiące, jest trzeci dzień, trzecia godzina i trzeci raz tej nocy nawiedza mnie koszmar. Nie ma jej już zbyt długo czasu. Opadam na łóżko i odwracam głowę w stronę gdzie powinna leżeć blond osóbka. Jest tylko niewielka poduszka pachnąca nią. Kładę na niej głowę i zamykam oczy. Gdy z powrotem je otwieram uderza we mnie jasność a słońce wlewa się nadając temu miejscu kolor. Wciągam na siebie siwe dresy i wychodzę z pokoju. Jest tu za cicho, za pusto. Ktoś naciska klamkę od głównych drzwi. Przede mną stoi chłopak z kasztanowymi lokami i zielonymi bez mętnymi oczami. Uśmiecham się delikatnie i zapraszam Harre'go gestem dłoni.

- Dzwoniłeś - wiedziałem, że po to przyjdzie. Myślę jak sformułować sensowne zdanie.

- Tak - Curly patrzy na mnie wyczekująco, wzdycham ostentacyjnie - Dzwonili z kliniki.

- W jej sprawie? - nigdy nie wypowiadał przy mnie tego imienia

- Mhm, wraca. Sama, o własnych siłach.

- Ale nadal jesteś smutny - stwierdził, nie zapytał.

- Zrobię Ci herbaty i powiem na czym to wszystko polega.

Uśmiechnął się a policzki przyozdobiły znane mi dołeczki.



8 sierpnia 2012

X - Stay

X


Lou

Zielone tęczówki wpatrywały się we mnie nachalnie, widziałem w nich ból. Miałem ochotę podbiec do niego, wziąć w ramiona i oznajmić, że tylko ON się liczy, lecz wiedziałem, że nie będzie to takie łatwe. Eleanor ścisnęła moje palce więc byłem zmuszony przenieść swój wzrok. Spojrzała na mnie pytająco, wyszeptałem żeby udała się do ostatniego pokoju po lewo, nie potrzebowałem świadków do tej rozmowy. Czyjaś ręka szturchnęła mnie w ramie a osoba zniknęła za zakrętem do kuchni. Poszedłem w jego ślady. Nie zdążyłem się odezwać gdyż brutalnie przyparto mnie do ściany. Malinowe wargi wpiły się w moje, nie protestowałem. Mimo tego, iż 6 godzin temu uprawialiśmy namiętny sex zdążyłem zatęsknić. Wplotłem palce w kasztanowe loki i odwzajemniłem każdą czułość. Po niespełna 5 minutach oderwaliśmy się od siebie.

- Rozegraj to dobrze - usłyszałem i już go nie było. Zniknął, zostawiając mnie z palpitacją serca. Weź się w garść! To tylko drobna kobieta. Co może Ci zrobić?! Prychnąłem po czym oddaliłem się w stronę oszklonego pokoju. Wszedłem powoli, na wszelki wypadek nie zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna stała do mnie tyłem, spoglądając przez szybę. Długie włosy spokojnie opadały na ramiona. Nerwowo ściskała końcówkę swojej białej koszulki. W powietrzu wyczuwałem napięcie, obydwoje wiedzieliśmy jak to się skończy. Pokonałem dzielący nas dystans, po drodze wkopując bokserki Harrego pod łóżko. Położyłem jej dłonie na tali. Podskoczyła delikatnie, lecz nie odwróciła się do mnie. Zacząłem.

- Eleanor... - mocno wciągnąłem powietrze - Myślę. Boże. Nie. Ja to wiem. Nie kocham Cię. Przepraszam, moim życiu pojawił się ktoś inny. W sumie przez cały czas w nim był, tylko nie było mi dane zauważyć tej prawdziwej miłości. Jestem szczęśliwy z tą osobą. - wydukałem jednym tchem. Odsunąłem się od niej delikatnie dając jej większe pole do manewru.

- Wiedziałam! - krzyknęła niespodziewanie, otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia - Kurwa, Louis! Nie jestem ślepa Ty tępy chuju - każde słowo przesiąknięte było jadem - Tylko dlaczego dałeś mi się w sobie zakochać idioto? Teraz ja będę cierpieć. Kurwa mać! Wiedziałam... - Eleanor którą znałem nie była taka, nie bluźniła, nie krzyczała. Usłyszałem szelest. Ktoś wszedł do pokoju, modliłem się aby nie był to Harry, aby nie zaczął z nią kłótni. Chciałem to załatwić sam, spokojnie. Spojrzałem przez ramie, przed nami stała wątła blondynka. Miała dziś na sobie miętowe rurki i biały sweterek. Włosy spięła w koczek. Uśmiechnęła się lekko.

- Przepraszam - zaczęła powoli - Wolałabym żebyś nie bluźniła w tym domu. Nie cierpię tego. Po za tym jest to jedyna tu obowiązująca zasada - starał się być miła, szło jej to dobrze.

- Aha! To Ty! Z nią mnie zdradziłeś?! - znowu krzyk, El podeszła do gospodyni i zaczęła wydzierać się jej w twarz - Nienawidzę Cię tępa suko! Jesteś dla mnie zerem! Spójrz na siebie! Co on w Tobie widzi?! - plask i przeraźliwy hałas. Serce stanęło mi w momencie kiedy Julia upadła na podłogę uderzając przy tym w framugę łóżka. Szatynka stała z ręką w górze z jej oczu płynęły łzy. Spojrzała na mnie ostatni raz i wybiegła trzaskając drzwiami. Podbiegłem do mojej przyjaciółki po czym zacząłem krzyczeć jak najgłośniej się dało.

- Niall! Niall! Błagam! Chodź tu. - łzy - Boże! Niall, ona nie oddycha - wszędzie była krew. Do pokoju wbiegł szczupły blondyn po czym odnalazł nas wzrokiem. Zaraz za nim zauważyłem mojego Harrego. Klękałem przy dziewczynie trzymając ręce przy skroniach.

- Nie... - wyszeptał do siebie Horan i podbiegł do nas szybko. Padł na kolana i zaczął odgarniać włosy z jej czoła. - Harry! Karetka! Dzwoń po karetkę. Louis, jak... - głos mu się załamał, rozpaczał.

- Eleanor, uderzyła ją - zgromił mnie wzrokiem i odepchnął od niej. Całował zimne dłonie dziewczyny jednocześnie szepcząc - Nie. Nie zostawisz mnie. Kocham Cię. Nie. Jesteś moim światem. Proszę...- Łzy spływały po jego policzkach pozostawiając mokry ślad. Harry przybiegł za niecałe 5 minut już z sanitariuszami. Niall nie opuszczając Julii na sekundę pojechał w karetce. Stałem dłuższą chwilę wpatrując się w czarniejące niebo. Wszystko stało się za szybko. To był ułamek sekundy. Jedna sekunda = jedno życie, przeszło mi przez myśl. Mocne ramiona objęły moje. Zaszlochałem mimowolni po czym odwróciłem lekko głowę.. Mój towarzysz również nie potrafił opanować słonego płynu, który barwił jego policzki.

- Przepraszam...

- To nie Twoja wina. Da sobie radę. Jest silna. Ma nas. Kocham ją.

- Ja też.

Niall

Tak jak myślałem. Moje szczęście rozprysło się na milion kawałków, tak samo jak serce. Miałem ochotę znowu to zrobić. Wziąć żyletkę i zatopić się w bólu na następne parę godzin. Cały świat runął mi pod nogami. Wiecie jak to jest stracić coś na czym najbardziej wam zależy? Nie? Mogę wam powiedzieć. W tym momencie czujesz, że już nigdy nie wstaniesz. Ochota do życia odchodzi z każdym dniem. A ty leżysz i nie wiesz co masz ze sobą zrobić. Nie wiesz co masz myśleć. Odchodzisz w nicość. Z każdym dniem z zapadasz się w ciemność aż w końcu umierasz. Umierasz bez miłości, szczęścia. Sam sobie pomagasz. Bierzesz garść tabletek, popijasz dobrą whisky i zapominasz.
Potrząsnąłem głową. Nie chciałem o tym myśleć w ten sposób, musiałem wierzyć. Wierzyć w to, że sobie poradzi. Kolejny raz wylądowałem w szpitalu. Tym razem nie jako pacjent. Zielone ściany odrzucały mnie jeszcze bardziej. Zapach był odurzający. Oczy szczypały od nadmiaru płaczu, lecz czułem, że żadna łza nie jest już w stanie spłynąć. Krzesło obok mnie zaskrzypiało. Czyjeś ręce objęły me ramiona, odwróciłem lekko głowę.

- Uda się - głos Liamia nie działał już tak kojąco jak kiedyś. Serce nadal pozostawało w milionach kawałków.

- Nie dają jej szans na przeżycie. Czy Ty to rozumiesz?! Straciłem ją. To boli....

- Nic nie straciłeś. Poradzi sobie. Twoja miłość ją uleczy.

- Gadasz bzdury, to nie jest jakiś serial! Leży tam, na stole operacyjnym. Ja nie mogę nic zrobić. Nie ma jej, nie ma nie. Przepraszam, muszę się przewietrzyć.

Wyszarpałem się z jego objęć i pognałem w stronę niebieskich drzwi. Wyszedłem na zimne powietrze i pozwoliłem swoim płucom rozkoszować się nim. Wdech, wydech. Musiałem czekać, wierzyć, być, kochać.



7 sierpnia 2012

IX - Lights

IX +18


Lou

- Harry... - zimne ręce znowu objęły mnie w tali, zadrżałem mimowolnie a Curly przysunął się jeszcze bardziej do mojego torsu. Uczucia jakie we mnie wezbrały były nie do opisania. Byliśmy jak dwa magnesy, przyciągaliśmy siebie nawzajem z wielką mocą. Pragnęliśmy siebie tak bardzo. Każda komórka mojego ciała  domagała się pieszczot. Tęskniłem za tymi dużymi, lecz delikatnymi dłońmi. Opuszki palców przejeżdżające po mojej twarzy zostawiły za sobą ścieżkę ognia. Wydałem z siebie ciche westchniecie, na co zostałem brutalnie obrócony. Teraz to ja leżałem na nim starając się złapać oddech co okazało się nie lada wyczynem. Był taki piękny. Uśmiechał się zadziornie ukazując rząd równych zębów, w jego policzkach pojawiły się tak dobrze mi znane dołeczki. Prosty nos co jakiś czas wypuszczał powietrze. Odgarnąłem loczki z jego czoła przeciągając każdy ruch. Na koniec zostawiłem sobie oczy, albo raczej ich kolor. Kiedyś zauważyłem, że gdy jest szczęśliwy przybierają one barwę intensywnej zieleni, dokładnie takiej jak teraz. Na moich ustach pojawił się półuśmiech. Ucałowałem wgłębienie nad szyją i zacząłem zjeżdżać niżej lustrując dokładnie każdy detal tego idealnego ciała. Całowałem poszczególne partie umięśnionego brzucha, czasami robiąc malinki dopóki nie ukazała mi się 'ścieżka miłości'*. Przygryzłem dolną wargę i spojrzałem w górę. Pięści Harre'go były zaciśnięte na białym prześcieradle, głowa lekko odchylona a oczy zamknięte. Podobało mu się. Po tak długim czasie celibatu myślałem, że wyszedłem z wprawy. Kontynuowałem swoje ruchy, nadając im szybszego tempa. Moje dłonie były wszędzie, dotykały każdy skrawek jego ciała, aż znalazły się przy sprzączce od paska. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk spadających spodni i podniosłem wzrok. Przysunąłem się do nie małego wybrzuszenia w bokserkach i przejechałem językiem po całej jego długości. Harry zawarczał i złapał mnie za nadgarstki ciągnąc ku górze, lecz wyrwałem mu się z zamiarem doprowadzenia go do szaleństwa. Jednym zwinnym ruchem zdjąłem obcisły materiał rzucając go w drugi kąt pokoju. Westchnąłem mimowolnie i napawałem się widokiem mojego nagiego kochanka. Przysunąłem się bliżej, nie dając mu chwili odetchnąć. Zassałem główkę i przejechałem językiem dookoła niej po czym wziąłem go do ręki posuwając w górę i w dól. Najpierw powoli, bez użycia ust potem szybciej i z większą wprawą. Co chwila słyszałem pojękiwania co zaspokoiło moje oczekiwania. Wziąłem go całego do ust tak aby mógł uderzać o ścianki mojego gardła i zassałem z ogromną siłą. Harry wydał z siebie głośny krzyk, który odbił się echem w mojej głowie. Wzmocniłem swoje ruchy ustami i starałem się dać mu jak największą przyjemność. Zaczynałem lekko jeździć dłonią po jego torsie. Wbił palce w moje włosy nadając mi ten właściwy rytm. Wiedziałem doskonale kiedy dojdzie, przeszył go dreszcz a całe ciało mimowolnie wygięło się w łuk.

- Lou... Boże! - zatrzymało mi się serce - Już... - Harry starał się odsunąć moją głowę aby nie wytrysnąć w moje usta, lecz zmęczenie nie pozwalało mu na to. Poczułem ciepłą ciesz na moim podniebieniu i połknąłem ją bez najmniejszego problemu, miała przyjemny smak. Odsunąłem się od niego abym mógł odetchnąć, lecz od razu zostałem porwany w jego ramiona. Znowu zaczął całować moje usta, tym razem bardziej nachalnie, domagał się więcej.

- Teraz ja - powiedział stanowczo po czym położył się na mnie. Zsunął ze mnie czerwone rurki, po czym zrobił to samo z bokserkami. Lekko przejechał dłonią po całej długości mojego przyjaciela. Czułem ciepło w podbrzuszu, które rozlewało się na  moje całe ciało. Harry obrócił mnie do siebie tyłem i zaczął jeździć palcem po wejściu. Moje źrenice zwęziły się, oddech przyspieszył. Wydałem z siebie cichy pisk. Wyczuł moje spięcie, po czym nachylił się i wyszeptał.

- Wiesz, że Cię nie skrzywdzę - spojrzałem na niego przez ramię, uśmiechnął się pokrzepiająco i pogłaskał moje plecy. Powoli pokiwałem głową. Wziął w rękę mojego penisa i zaczął nim poruszać po czym bez ostrzeżenia wbił się we mnie z ogromną siłą. Przed oczami pojawiły mi się gwiazdki, a cały świat zawirował. Zapomniałem już jakie to uczucie. Czułem promieniujący ból od kości ogonowej do kręgosłupa, który z każdym ruchem przybierał na sile. Próbowałem powstrzymać łzy, lecz jedna kapnęła, zostawiając mały ślad na prześcieradle. Czyjeś palce delikatnie dotknęły mojej twarzy i obróciły ją. Poczułem smak malinowych ust 'Rozluźnij się' wyszeptał nie zaprzestając pchnięć 'Tak jak zawsze Tommo'. Pozwolił mi wydobyć z siebie stłumiony okrzyk. Po pewnym czasie następne ruchy były przyjemniejsze. Zimne ręce dotykały moich bioder i pchały je we właściwym kierunku. Harry co chwilę wyjękiwał moje imię, jednocześnie stymulując moje przyrodzenie. Wszystko działo się tak szybko. Każda kolejna sekunda dawała mi większą przyjemność. Zaczynałem czuć narastające napięcie. Zacisnąłem powieki. Ostatnie pchnięcie. Ostatni jęk. Ostatnia łza. Mleczna mgła przed oczami przesłoniła mi wszystko. Czułem coś ciepłego w sobie. Słyszałem nasze zmęczone oddechy. Opadłem bezwładnie na łóżko zaczerpując powietrza. To było... nie do opisania. Odszukałem na pościeli rękę Harrego i mocna ją ścisnąłem. Przysunął się do mnie i wtulił w mój tors, druga dłonią głaszcząc moją twarz.

- Tęskniłem - wyszeptał w zagłębienie mojej szyi - Kocham Cię, Tommo. Jak tylko najbardziej potrafię.

- Ja Ciebie też Harreh, dobrze to wiesz. Jesteś moim całym światem - po tych słowach obydwoje odpłynęliśmy w krainę Morfeusza.

Harry 

Słońce ogrzewało me nagie plecy, lecz nie miałem najmniejszej ochoty wychodzić z tego jakże dużego łóżka. Puchowa kołdra zasłaniała me nagie ciało od pasa w dół. Obróciłem głowę w lewą stronę, aby spojrzeć na mojego chłopaka. Jakież było moje zdziwienie gdy zastałem pustkę. Przewróciłem się na plecy i podniosłem do pozycji siedzącej. Pokój był mały lecz wystarczający. Ściany w kolorze liliowym gdzie nie gdzie miały namalowane urocze kwiatuszki. Jedynym meblem tu było łóżko. Z białymi ramami, na których przywieszono lampki choinkowe. Spojrzałem przed siebie i zaparło mi dech w piersiach. Pokój nie posiadał 4 ścian. Jedną z nich zastąpiło wielkie okno, które rozciągało się na panoramę Vancouver, był to piękny widok. 'Dlaczego ona nie mieszka w tym pokoju?', przeszło mi przez myśl. Usłyszałem ciche śmiechy dochodzące z salonu, więc postanowiłem się ubrać i wyjść do ludzi. Miałem wielką potrzebę zobaczenia Louisa. Problem w tym, że nie miałem pojęcia gdzie znajdują się moje bokserki. Pomknąłem więc nago, niezauważony, do pokoju Nialla, wyjąłem z szuflady bieliznę z napisem na tyłku "Sex? Yeah. In this way"**, strzałka wskazywał na moje pośladki. Uśmiechnąłem się ironicznie i wyszedłem z pomieszczenia kierując się w stronę odgłosów. Wszedłem do kuchni, mijając salon wystawiłem do Nialla język. Julia była w kuchni i nalewała picie do dwóch kubeczków, gdy mnie ujrzała wyjęła trzeci i obdarowała jednym z tych pięknych uśmiechów. Pomogłem przenieść picie i usadowiłem się na kanapie obok Horana. Wydął usta w grymasie niezadowolenia na co posłała mu buziaka w powietrzu. Nie wiedząc, że jestem aż tak spragniony opróżniłem kubek w sekundę.

- Dlaczego masz na sobie moje bokserki? - spytał blondasek.

- Moje się gdzieś zapodziały... - odpowiedziałem zażenowany - Gdzie Lou? - wypaliłem. Zauważyłem jak Juls unosi kącik ust ku górze.

- Kochanie, jest godzina 12, zdążyłam pójść na egzamin, zdać go, wrócić, pójść do sklepu i ugotować obiad.

- Dwunasta... - szepnąłem - Nie odpowiedzieliście na moje pytanie.

- Eh, pojechał do kompleksu po czyste ciuchy dla Was. Nie sądzę aby wczorajsze były jeszcze w stanie do użytku - szturchnąłem go w bok i posłałem groźne spojrzenie. Ktoś otworzył drzwi, nie miałem ochoty obracać głowy, ponieważ wiedziałem kogo w nich ujrzę. Do moich uszu dotarł słodki głos. Tylko nie to, pomyślałem. Spojrzałem przez ramię i ukazała mi się drobna szatynka z wymuszonym uśmiechem na twarzy. Eleanor...


* 'ścieżka miłości' - czyli włoski prowadzące od pępka do przyrodzenia
** "Sex? Yeah. In this way" - Sex? Yeah, w tą stronę. Chodzi o to, że geje pchają się nie w co innego jak w tyłek. Rozumiecie? :D

4 sierpnia 2012

VIII - The Big Bang

VIII


Harry

Dni mijały nam o wiele za szybko. Nie miałem chwili aby odetchnąć. Lecz cała ta monotonność nie męczyła mnie tak bardzo. Budziłem się rano, brałem prysznic, ubierałem się i do studia. Nie widziałem Julii już dwa tygodnie. Za każdym razem gdy odprowadzała Nialla nie było mi dane wyjść po niego. Chciałem jej tyle powiedzieć. Brakowało mi tego pokrzepiającego uśmiechu i delikatnych ruchów. Najbardziej tęskniłem za zrozumieniem, nikt tak jak ona nie potrafił postawić mnie na nogi. Był sobotni wieczór, czułem się samotny. Liam i Zayn wyszli do klubu z Dan i Perrie co równało się z tym, że na pewno nie mają zamiaru mnie ze sobą zabrać. Postawiłem kubek już wystygłej herbaty na kuchennym blacie i przejechałam opuszkami palców po obrzerzach białej porcelany. To wszystko zaczynało być chore! Ogarnęła mnie taka tęsknota, że nawet mój ulubiony napój smakuje jak gówno. Pospiesznie wstałem z wysokiego krzesła i zajrzałem do lodówki, byłem wdzięczny Lou, że robił nam zakupy. Znalazłem wszystko czego mi było trzeba do zapiekanki makaronowej. Postanowiłem zrobić coś dobrego do jedzenia i odwiedzić moje gołąbeczki. Musiałem ją w końcu zobaczyć, zaczynałem gadać sam do siebie. Jeszcze tydzień a to mnie można by było zamknąć. Poczułem jak ktoś obejmuje mnie w pasie, a swoje wargi przykłada do rozgrzanej szyi. Momentalnie odrzuciłem głowę do tyłu dając mojemu towarzyszowi większe pole do manewru. Przyssał się do mnie jeszcze bardziej, przesunął nosem wzdłuż mojej szczęki po czym dotarł do ucha.

- Czyżby romantyczna kolacja? - wyszeptał uwodzicielsko. Mimowolnie zachichotałem. Obrócił mnie ku sobie i spojrzał w oczy przygryzając dolną wargę.

- Nie - zauważyłem jak marszczy brwi - Chcę pojechać do Nilli*, tak dawno nie widziałem Julii, niedługo zacznę gadać do siebie - przybliżyłem swoją twarz, tak aby dzieliły nas tylko milimetry.
- Masz mnie - wyrzucił z udawanym obrażeniem

- Nie będę z Tobą rozmawiać o moich sexualnych frustracjach! - uszczypałem go w tyłek na co wydał cichy pisk i odwróciłem się aby wylać sos na patelnie. Lou stał dłuższą chwilę przyglądając się moim ruchom, po czym oznajmił, że jedzie ze mną, tylko mam dać mu się przebrać. Wstawiłem wszystko do piekarnika na 45 minut i sam poszedłem się ogarnąć. Zdarłem z siebie bokserki i pognałem pod prysznic dając upust wszystkim emocjom. Dokładnie umyłem każdą część ciała, chciałem wyglądać przyzwoicie. Wybrałem kremowe rurki, biała koszulkę i siwą marynarkę.

- Dla mnie się tak nie szykujesz - oznajmił i zagwizdał. Sam nie wyglądał najgorzej. Nie. On wyglądał cholernie sexownie. Czerwone rurki podwinął w ten swój specyficzny sposób a niebieski sweter w paski dopełnił całość idealnego wyglądu. Na nos włożył okulary, w których prezentował się jak niegrzeczny uczeń, przygryzłem dolną wargę i ominąłem go zwinnym ruchem. Wylądowałem w kuchni po czym szybko zawinąłem upieczoną zapiekankę w folię. Wpakowaliśmy się z Lou do mojego samochodu i w ciągu 10 minut dotarliśmy pod apartamentowiec. Jak szalony pognałem na górę po czym energicznie zapukałem w drewniane drzwi. Otworzył mi Niall, który był właśnie w trakcie śmiechu, trzymał się za brzuch. Musnąłem wargami jego policzek i pobiegłem do salonu.

- Nie no! Mówię Ci, on powiedział... - ten głos

- Co powiedział? - spytałem na co usłyszałem cichy pisk. Zerwała się z kanapy krzycząc moje imię i padła w me ramiona. Odetchnąłem z wielką ulgą. Porwałem jej dłoń i zaprowadziłam do małego pokoiku.

Lou 

Harry tak szybko wywiał z samochodu, że nie zdążyłem się nawet odezwać. Zaczynało mnie to już wszystko irytować. Wysiadłem trzaskając drzwiami. W prawej ręce trzymałem gorące naczynie, druga próbowałem nacisnąć przycisk zamknięcie na kluczach.

- Pomogę Ci - odezwał się znajomy głos. Nialler. Posłałem mu ciepły uśmiech. Wziął ode mnie kluczyki a ja zniknąłem w ciepłym budynki. Wdrapałem się na ostatnie piętro i nacisnąłem klamkę. Czułem się tu jak u siebie, bywałem tu sam, praktycznie każdego dnia. Nie tylko Harry był od niej uzależniony. Wszedłem do kuchni i wyjąłem zapiekankę z zawiniątka. Odnalazłem talerze i rozłożyłem równe porcję.

- O mój Boże! Jedzenie - blondasek rozmarzył się i wziął duży kęs. Jadł łapczywie co chwile zerkając to na mnie to na drzwiczki ze szklaną szybą. Na jego twarzy wystąpiły rumieńce od ciepłego posiłku, wszystko popił mlekiem czekoladowym i wydał z siebie głośne beknięcie. Zachichotaliśmy oboje, brakowało mi go w naszym kompleksie, teraz lodówka była za pełna. Gdy zjadłem swoją porcję, umyłem nasze talerze i udałem się do przyjaciela na kanapę.

- Uzależnia - odezwałem się po dłuższej chwili. Obserwowałem go bardzo dokładnie.

- Tak, bardzo - uśmiechnął się wesoło, na co posłał mi zażenowane spojrzenie.

- Niall?

- Tak?

- Kochasz ją - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.

- Aż tak to widać? - byłem w szoku, że nie zaprzeczył.

- Co 2 minuty odwracasz głowę w stronę żółtego pokoju, do tego zerkasz na telefon, którego tapeta przedstawia was.

- To takie głupie Lou. Można kogoś tak szybko pokochać? - zatrzymał mnie przed mówieniem - Nie. Nie odpowiadaj. Ona jest zbyt idealna, relacja między nami jest taka magiczna. Boję się, że pryśnie. Znasz moje szczęście. Jak bańka mydlana, wystarczy dmuchnąć.

- Ej! Nie lepiej po prostu z nią o tym porozmawiać? Albo pocałuj ją! To zawsze działa.

- Robię to co wieczór. Na dobranoc, na dzień dobry, przy każdym powitaniu - zarumienił się

- Ja tu mówię o pocałunku z prawdziwego zdarzenia.

- Shh! - Niall przyłożył mi palce do ust. Nie wiedziałem co się dzieje dopóki drzwi nie otworzyły się a w nich ujrzałem mojego Hazze z delikatnym szyderczym uśmiechem i ją. Miała na sobie granatowe dżinsy i rozciągniętą bluzę, należącą za pewne do blondaska.

- Ah, Lou - wyszeptała. Wstałem leniwie i przytuliłem ja mocno do swego boku.

- Jesteś taka malutka - zachichotałem. Oberwało mi się kuksańcem w lewę ramię. Usiadła, przylegając całą po wierzchnią ciała do właściciela bluzy. On objął ją delikatnie i wtulił twarz w blond włosy. Fakt. Była idealna, oni byli idealni.

Harry

- Ty się chyba źle czujesz?! - wykrzyczałem

- Oj nie, kochanie - odparł, po czym wpił się łapczywie w moje usta. Długo nie protestowałem, tęskniłem za tymi wargami. Znając na pamięć ich kształt, przejechałem koniuszkiem języka dookoła nich. Lou zaczął zjeżdżać niżej, wyznaczajac pocałunkami soczystą ścieżkę w dół. Moja koszulka zaczęła mu zawadzać, więc szybko pozbył się jej zwinny ruchem i rzucił gdzieś w kąt pokoju. Jęknąłem. Spojrzał na mnie zdezorientowany.

- Boże, Lou, ja nie mam nic przeciwko. Pragnę Cię całym ciałem, ale... - przycisnął mi palce do ust i przymknął powieki - ...nie jesteśmy u siebie. Nie chcę żeby oni słyszeli jak dochodzę.

- Ja potrzebuję to usłyszeć.

Nie mogłem, nie mogłem mu odmówić. Wsunąłem palce pod materiał jego swetra i odszukałem dłońmi sutki po czym ścisnąłem je lekko. Podniosłem nas do pozycji siedzącej i zsunąłem mu sweter. Specjalnie usiadłem okrakiem, aby nasze przerodzenia mogły się o siebie wzajemnie ocierać. Poczułem jak obydwoje twardniejemy z każdym ruchem, sprawiło mi to satysfakcję. Odchyliłem szyję i poczułem wilgotne wargi zasysające moją skórę. Łapczywe dłonie ściskały moje pośladki. Wplotłem palce we włosy mego kochanka kierując twarz ku mojej i zacząłem całować malinowe usta. Lou wepchnął we mnie swój język i pieścił nim podniebienie dopóki nie zaczęliśmy walczyć o dominację. Przewracaliśmy siebie nawzajem, chichoczać i zmieniając pozycję, nie za przestając całowania. Zacząłem odpinać mu spodnie, gdy... Lou momentalnie zwalił mnie z siebie i usiadł z miną jak by zobaczył ducha. Spojrzałem w tym samym kierunku. Przed nami stał Niall z miną typu 'WTF'.

- Ekhem, bądźcie ciszej bo Jul ma jutro ważny egzamin. - rzucił coś w naszym kierunku, usłyszałem brzęk, posłaliśmy mu pytające spojrzenie - To są... - ziewnął - klucze od pokoju gościnnego - zaświeciły mi się oczy - Do końca korytarza, i na lewo - odwrócił się do nas tyłem i zachichotał - Tylko nie rozwalcie łóżka miśka - do powiedział sennie. Wziąłem Lou na ręce i ciągle wpatrując się w jego źrenice rzuciłem go brutalnie na łóżko...


* Nillia - połączenie imion Niall + Julia