X
Lou
Zielone tęczówki wpatrywały się we mnie nachalnie, widziałem w nich ból. Miałem ochotę podbiec do niego, wziąć w ramiona i oznajmić, że tylko ON się liczy, lecz wiedziałem, że nie będzie to takie łatwe. Eleanor ścisnęła moje palce więc byłem zmuszony przenieść swój wzrok. Spojrzała na mnie pytająco, wyszeptałem żeby udała się do ostatniego pokoju po lewo, nie potrzebowałem świadków do tej rozmowy. Czyjaś ręka szturchnęła mnie w ramie a osoba zniknęła za zakrętem do kuchni. Poszedłem w jego ślady. Nie zdążyłem się odezwać gdyż brutalnie przyparto mnie do ściany. Malinowe wargi wpiły się w moje, nie protestowałem. Mimo tego, iż 6 godzin temu uprawialiśmy namiętny sex zdążyłem zatęsknić. Wplotłem palce w kasztanowe loki i odwzajemniłem każdą czułość. Po niespełna 5 minutach oderwaliśmy się od siebie.
- Rozegraj to dobrze - usłyszałem i już go nie było. Zniknął, zostawiając mnie z palpitacją serca. Weź się w garść! To tylko drobna kobieta. Co może Ci zrobić?! Prychnąłem po czym oddaliłem się w stronę oszklonego pokoju. Wszedłem powoli, na wszelki wypadek nie zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna stała do mnie tyłem, spoglądając przez szybę. Długie włosy spokojnie opadały na ramiona. Nerwowo ściskała końcówkę swojej białej koszulki. W powietrzu wyczuwałem napięcie, obydwoje wiedzieliśmy jak to się skończy. Pokonałem dzielący nas dystans, po drodze wkopując bokserki Harrego pod łóżko. Położyłem jej dłonie na tali. Podskoczyła delikatnie, lecz nie odwróciła się do mnie. Zacząłem.
- Eleanor... - mocno wciągnąłem powietrze - Myślę. Boże. Nie. Ja to wiem. Nie kocham Cię. Przepraszam, moim życiu pojawił się ktoś inny. W sumie przez cały czas w nim był, tylko nie było mi dane zauważyć tej prawdziwej miłości. Jestem szczęśliwy z tą osobą. - wydukałem jednym tchem. Odsunąłem się od niej delikatnie dając jej większe pole do manewru.
- Wiedziałam! - krzyknęła niespodziewanie, otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia - Kurwa, Louis! Nie jestem ślepa Ty tępy chuju - każde słowo przesiąknięte było jadem - Tylko dlaczego dałeś mi się w sobie zakochać idioto? Teraz ja będę cierpieć. Kurwa mać! Wiedziałam... - Eleanor którą znałem nie była taka, nie bluźniła, nie krzyczała. Usłyszałem szelest. Ktoś wszedł do pokoju, modliłem się aby nie był to Harry, aby nie zaczął z nią kłótni. Chciałem to załatwić sam, spokojnie. Spojrzałem przez ramie, przed nami stała wątła blondynka. Miała dziś na sobie miętowe rurki i biały sweterek. Włosy spięła w koczek. Uśmiechnęła się lekko.
- Przepraszam - zaczęła powoli - Wolałabym żebyś nie bluźniła w tym domu. Nie cierpię tego. Po za tym jest to jedyna tu obowiązująca zasada - starał się być miła, szło jej to dobrze.
- Aha! To Ty! Z nią mnie zdradziłeś?! - znowu krzyk, El podeszła do gospodyni i zaczęła wydzierać się jej w twarz - Nienawidzę Cię tępa suko! Jesteś dla mnie zerem! Spójrz na siebie! Co on w Tobie widzi?! - plask i przeraźliwy hałas. Serce stanęło mi w momencie kiedy Julia upadła na podłogę uderzając przy tym w framugę łóżka. Szatynka stała z ręką w górze z jej oczu płynęły łzy. Spojrzała na mnie ostatni raz i wybiegła trzaskając drzwiami. Podbiegłem do mojej przyjaciółki po czym zacząłem krzyczeć jak najgłośniej się dało.
- Niall! Niall! Błagam! Chodź tu. - łzy - Boże! Niall, ona nie oddycha - wszędzie była krew. Do pokoju wbiegł szczupły blondyn po czym odnalazł nas wzrokiem. Zaraz za nim zauważyłem mojego Harrego. Klękałem przy dziewczynie trzymając ręce przy skroniach.
- Nie... - wyszeptał do siebie Horan i podbiegł do nas szybko. Padł na kolana i zaczął odgarniać włosy z jej czoła. - Harry! Karetka! Dzwoń po karetkę. Louis, jak... - głos mu się załamał, rozpaczał.
- Eleanor, uderzyła ją - zgromił mnie wzrokiem i odepchnął od niej. Całował zimne dłonie dziewczyny jednocześnie szepcząc - Nie. Nie zostawisz mnie. Kocham Cię. Nie. Jesteś moim światem. Proszę...- Łzy spływały po jego policzkach pozostawiając mokry ślad. Harry przybiegł za niecałe 5 minut już z sanitariuszami. Niall nie opuszczając Julii na sekundę pojechał w karetce. Stałem dłuższą chwilę wpatrując się w czarniejące niebo. Wszystko stało się za szybko. To był ułamek sekundy. Jedna sekunda = jedno życie, przeszło mi przez myśl. Mocne ramiona objęły moje. Zaszlochałem mimowolni po czym odwróciłem lekko głowę.. Mój towarzysz również nie potrafił opanować słonego płynu, który barwił jego policzki.
- Przepraszam...
- To nie Twoja wina. Da sobie radę. Jest silna. Ma nas. Kocham ją.
- Ja też.
Niall
Tak jak myślałem. Moje szczęście rozprysło się na milion kawałków, tak samo jak serce. Miałem ochotę znowu to zrobić. Wziąć żyletkę i zatopić się w bólu na następne parę godzin. Cały świat runął mi pod nogami. Wiecie jak to jest stracić coś na czym najbardziej wam zależy? Nie? Mogę wam powiedzieć. W tym momencie czujesz, że już nigdy nie wstaniesz. Ochota do życia odchodzi z każdym dniem. A ty leżysz i nie wiesz co masz ze sobą zrobić. Nie wiesz co masz myśleć. Odchodzisz w nicość. Z każdym dniem z zapadasz się w ciemność aż w końcu umierasz. Umierasz bez miłości, szczęścia. Sam sobie pomagasz. Bierzesz garść tabletek, popijasz dobrą whisky i zapominasz.
Potrząsnąłem głową. Nie chciałem o tym myśleć w ten sposób, musiałem wierzyć. Wierzyć w to, że sobie poradzi. Kolejny raz wylądowałem w szpitalu. Tym razem nie jako pacjent. Zielone ściany odrzucały mnie jeszcze bardziej. Zapach był odurzający. Oczy szczypały od nadmiaru płaczu, lecz czułem, że żadna łza nie jest już w stanie spłynąć. Krzesło obok mnie zaskrzypiało. Czyjeś ręce objęły me ramiona, odwróciłem lekko głowę.
- Uda się - głos Liamia nie działał już tak kojąco jak kiedyś. Serce nadal pozostawało w milionach kawałków.
- Nie dają jej szans na przeżycie. Czy Ty to rozumiesz?! Straciłem ją. To boli....
- Nic nie straciłeś. Poradzi sobie. Twoja miłość ją uleczy.
- Gadasz bzdury, to nie jest jakiś serial! Leży tam, na stole operacyjnym. Ja nie mogę nic zrobić. Nie ma jej, nie ma nie. Przepraszam, muszę się przewietrzyć.
Wyszarpałem się z jego objęć i pognałem w stronę niebieskich drzwi. Wyszedłem na zimne powietrze i pozwoliłem swoim płucom rozkoszować się nim. Wdech, wydech. Musiałem czekać, wierzyć, być, kochać.
No ej!
OdpowiedzUsuńto jest za dobre!
i jak ja mam sie czuć, jak widze, że tak super piszesz?
o jaaa! zajebiste! jak zawsze, z resztą :)
czekam na next i zapraszam do sb: [illalwaysrememberforyou.blogspot.com]
~Kathy. xx
debilu! zabiję Cię bo ryczę! *.*
OdpowiedzUsuńcieszę się, ze Lou pogadał z El, ale ona to suka przesadziła, grrrr -.- zabiję ją!
Cudo <3 Narawdę wspaniały rozdział. Cieszę się, że Lou zakończył już swój związek z Eleanor. Ale takiej reakcji się po niej nie spodziewałam. Na prawdę. Jak mogła to zrobić biednej Julii. Nialler biedactwo, przeżywa to bardziej niż inni. Nic dziwnego. Kocha ją. Mam nadzieję, że Calder już nie pojawi się w ich życiu i, że Julia to przeżyje. Trzymam za nią kciuki.<3 Jeszcze raz genialny rozdział. Naprawdę masz talent. Uwielbiam to opowiadanie;3 Cieszę się, że tak szybko dodałaś ten rozdział i czekam na kolejne. P.S. Yay.*__* Dziękuję Ci.<3 Wiedz, że nie pisałabym tych słów, gdyby nie były one prawdą. A to jest 100% prawda. <3 Mvaaach xx . Kocham. [Larry, Niam.: becausetruelovecannothide.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńjenyy nastepny prosze juz , bo nie wytrzymam !
OdpowiedzUsuńpasował do mojego humoru, nawet nie wiesz jak bardzo. no i Ty jesteś! nie umrzesz, ale narobisz zamieszania. Kocham Cię! :*
OdpowiedzUsuńEleanor musiała jej ostro wpierdolić jeśli nie dają jej szans na przeżycie. Ja bym na Twoim miejscu napisała, że El wyjęła nóż czy coś takiego - wtedy szybciej byłoby sobie wyobrazić jakie to jest ryzyko. No nic, czekam na kolejny aby zobaczyć co się będzie z nią działo :)
OdpowiedzUsuń