VII
Harry
Czekaliśmy w ciszy aż lekarz sam przemówi, lecz chyba nie było nam to dane. Julia ścisnęła mnie lekko za dłoń i posłała zniecierpliwione spojrzenie, wzruszyłem tylko ramionami. Poczułem czyjś dotyk na plecach i obróciłem się. Za mną stał Liam i Zayn, którzy nie byli mniej przerażeni ode mnie. Mulat chrząknął znacząco a lekarz w końcu wydobył z siebie jakiś dźwięk
- Podsłuchiwałem waszą rozmowę - zaczął zażenowany - Panów przyjaciółka ma rację co do choroby, poważne stadium anemii, okropne niedobory witamin, ale jest to tylko stan fizyczny. Gorzej jest z psychiką - poczułem krew szumiącą w uszach - Może nie jest to widoczne, Pan Horan idealnie się ukrywa.
- Do rzeczy Panie Doktorze - odparł zdenerwowany Lou.
- Dobrze. U Waszego przyjaciela stwierdzono depresję i załamanie nerwowe. Sądzę, że to nie są jego pierwsze blizny.
- Przepraszam, jakie blizny? - spytał zdezorientowany Daddy, jego twarz zbladła a kolana się ugięły, Zayn przytrzymał go w pasie.
- Czyli nic nie wiecie - prychnął doktorek, popatrzyliśmy na siebie. Każdy wyglądał tak samo. Wielkie oczy, zaciśnięte pięści i martwy wyraz twarzy - Cięcia, żyletka, cyrkiel, wszystko czym się da. On potrzebuję całodobowej opieki, nie sądzę żebyście byli w stanie mu to zapewnić - miałem ochotę wybić mu zęby - Proponuję aby wysłać go do szpitala dla ludzi z takimi problemami. Nie wykluczam, że spróbuję się zabić.
- Nie! - krzyknął Liam i starał się nie upaść przykładając głowę do zimnej ściany - Nie oddam mojego Nialla do jakiegoś wariatkowa. Zrobimy wszystko żeby go pilnować. Dobrze pan o tym wie. Jeśli będzie trzeba wyciągnę go stąd siłą, nie zasługuję na to. - byłem w szoku takiej reakcji ze strony bruneta, jego wieczne opanowanie zawsze znikało gdy w grę wchodził Horanek, ale jeszcze nigdy nie zbulwersował się tak bardzo. Kłykcie mu pobladły a po policzkach spłynęły łzy. Zayn podszedł do niego powoli i objął ramieniem dając poczucie bezpieczeństwa.
- Ja się nim zajmę - jej głos, kolejny raz wybił każdego z zamyślenia. Obróciłem głowę w prawo potrząsając nią na znak nie zgody.
- Znasz go 6 godzin, nie musisz się poświęcać, nie musisz być taka dobra.
- Znam Ciebie od tygodnia i wiem, że kochasz go ponad wszystko jak każdego tu obecnego, nie pozwolę aby zrobił sobie coś jeszcze. - westchnęła przeciągle - Jestem taka jak on, wiesz to, wiesz przez co przeszłam, pozwól mi ocalić chociaż jego - wszyscy spojrzeli na nią oniemieli, podwinęła rękawy płaszcza, ukazały nam się długie białe blizny zasłonięte masą bransoletek. Podszedłem do niej, biorąc w dwa palce jej podbródek.
- A kto ocali Ciebie?
- Ocalimy siebie nawzajem. Ja się wyleczyłam, on też da radę. - oczy jej błysnęły, zwróciła się do reszty chłopaków - Pozwólcie mi. - powiedziała błagalnym tonem.
- Dobrze - odpowiedział jej stanowczy głos, nie było w nim momentu zastanowienia - Chodź ze mną ustalimy grafik. Wyswobodziła się z moich objęć dając mi na pożegnanie całusa w policzek. Daddy szykował plan, musieliśmy mu zaufać.
Liam
Nie mogłem pozwolić aby coś znowu stało mu się stało. Był moim Niall'em, od zawsze i na zawsze, każdy o tym wiedział, każdy to akceptował, nawet Danielle. Nie wierzyłem, że nie byłem w stanie zauważyć tych objawów. Wydawał się taki szczęśliwy, lecz w tej myśli kluczowe słowo odgrywało role 'wydawał'. Wyszedłem na mroźnie powietrze szukając w kieszeniach moich skórzanych rękawiczek. Blond osóbka szła za mną żwawym krokiem uśmiechając się od ucha do ucha. Byłem pod wrażeniem tego jak bardzo zależało jej na Niall'u, za krótko go znała by go pokochać, taką miałem nadzieję. Nie okrywałem w jej działaniu ukrytego sensu, nie chodziło o sławę i pieniądze. Ona była przepełniona współczuciem, podbiła serce Hazzy i Tommo, chyba czas abym i ja jej zaufał, to będzie trudne. Wyciągnęła mentolowe LM Linki i zapaliła jednego, mocno się zaciągając, skrzywiłem się odruchowo, posłała mi przepraszające spojrzenie. Dałem jej wypalić do końca po czym zaprosiłem na gorącą kawę. Ustaliliśmy wszystko w przeciągu nie całej godziny, nawet udało jej się mnie raz rozśmieszyć. Niall miał wyjść ze szpitala dopiero za 10 dni, Julia zabiera go do siebie do domu, ponieważ znajduję się on blisko naszego studia. Każdego ranka wychodząc na uczelnie odprowadza go pod drzwi, któryś z nas zawsze na niego czeka, wracając z zajęć zgarnia go znowu do siebie, gotują obiad, oglądają filmy itp. Robią wszystko i nic aby zapomnieć o rzeczach mało istotnych. Chciałem aby Horanek był bezpieczny, najbardziej smuciło mnie to, że już nie będzie sypiał w naszym kompleksie, my mieliśmy dla niego za mało czasu. Ja korzystałem z chwili i spędzałem każdy wolny czas z Dan. Zayna nie było co noc a znając Hazze i Boo Bear'a zamkną się w pokoju i wyjdą dopiero rano. Ona go uszczęśliwi i może mój mały przyjaciel w końcu się zakocha. Trzeba go tylko namówić na tę opcję, chociaż nie sądzę aby protestował.
Julia
- Umieram z głodu - ogłosił głośno blondasek na co wszyscy wybuchnęli rychłym śmiechem.
Wyglądał o wiele lepiej, miał lekko zaróżowione policzki, bladość i worki pod oczami zniknęły. Zayn jako pierwszy rzucił się na fotel, zajmując całą jego powierzchnie. Harry puścił do mnie oczko po czym rozsiadł się na kanapie w objęciach trzymając niewinnego Louisa. Daddy rozmawiał przez telefon ze swoją kobietą. Niall nie puszczając mojej dłoni starał się zdjąć z siebie siwą bluzę. Uśmiechał się odkąd udało nam się zdobyć wypis z tego okropnego miejsca zwanego szpitalem. Nadal siłował się z prawym rękawem, starałam się wyswobodzić rękę, lecz tylko posłał mi wściekłe spojrzenie. Po dobrych 5 minutach był już tak zeźlony, że ucałował mnie w policzek i poszedł na korytarz zdjąć również buty. Zrzuciłam z siebie czarny płaszczyk i otworzyłam małą lodówkę. Były w niej akurat wszystkie składniki potrzebne na spaghetti, wyjęłam mięso mielone i zaczęłam podsmażać z cebulką. Horan wrócił szybciej niż bym się spodziewała i pomógł mi doprawiać potrawę. Posyłał mi piękne uśmiechy za każdym razem gdy spoglądałam w jego stronę. Z dużego pokoju dobiegały odgłosy śmiechu i dobrej zabawy. W końcu nie czułam się samotna, ktoś mnie potrzebował tak samo jak ja jego. Szpital zmęczył nas oboje, trzymali go tam bez celu jeszcze przez tydzień, aż w końcu zgodnie stwierdziliśmy, że wypisujemy go na nasze żądanie. W tym czasie każdy z nas zrezygnował z planów. Przestałam nawet uczęszczać na zajęcia co pewnie odbiję się na moich końcowych sprawdzianach, ale mało mnie to teraz obchodziło. Chciałam aby Nialler czuł się tu bezpiecznie, zależało mi na jego miłości, którą powoli sama go obdarzałam. Siedziałam przy nim dzień w dzień i poznawałam lepiej. Był zupełnie inny niż przedstawiali go ludzie. Fakt, jadł dużo, ale głównie to co niezdrowe. Miał wielkie serce, które przejawiało się praktycznie w każdej sytuacji. Był ogromnym zazdrośnikiem, któremu słabo wychodziło tuszowanie własnych uczuć.
Wyglądał o wiele lepiej, miał lekko zaróżowione policzki, bladość i worki pod oczami zniknęły. Zayn jako pierwszy rzucił się na fotel, zajmując całą jego powierzchnie. Harry puścił do mnie oczko po czym rozsiadł się na kanapie w objęciach trzymając niewinnego Louisa. Daddy rozmawiał przez telefon ze swoją kobietą. Niall nie puszczając mojej dłoni starał się zdjąć z siebie siwą bluzę. Uśmiechał się odkąd udało nam się zdobyć wypis z tego okropnego miejsca zwanego szpitalem. Nadal siłował się z prawym rękawem, starałam się wyswobodzić rękę, lecz tylko posłał mi wściekłe spojrzenie. Po dobrych 5 minutach był już tak zeźlony, że ucałował mnie w policzek i poszedł na korytarz zdjąć również buty. Zrzuciłam z siebie czarny płaszczyk i otworzyłam małą lodówkę. Były w niej akurat wszystkie składniki potrzebne na spaghetti, wyjęłam mięso mielone i zaczęłam podsmażać z cebulką. Horan wrócił szybciej niż bym się spodziewała i pomógł mi doprawiać potrawę. Posyłał mi piękne uśmiechy za każdym razem gdy spoglądałam w jego stronę. Z dużego pokoju dobiegały odgłosy śmiechu i dobrej zabawy. W końcu nie czułam się samotna, ktoś mnie potrzebował tak samo jak ja jego. Szpital zmęczył nas oboje, trzymali go tam bez celu jeszcze przez tydzień, aż w końcu zgodnie stwierdziliśmy, że wypisujemy go na nasze żądanie. W tym czasie każdy z nas zrezygnował z planów. Przestałam nawet uczęszczać na zajęcia co pewnie odbiję się na moich końcowych sprawdzianach, ale mało mnie to teraz obchodziło. Chciałam aby Nialler czuł się tu bezpiecznie, zależało mi na jego miłości, którą powoli sama go obdarzałam. Siedziałam przy nim dzień w dzień i poznawałam lepiej. Był zupełnie inny niż przedstawiali go ludzie. Fakt, jadł dużo, ale głównie to co niezdrowe. Miał wielkie serce, które przejawiało się praktycznie w każdej sytuacji. Był ogromnym zazdrośnikiem, któremu słabo wychodziło tuszowanie własnych uczuć.
Z rozmyślań wyrwał mnie piękny zapach sosu pomidorowego, który blondasek właśnie wylał na patelnie. Stał do mnie tyłem i tańczył w rytm muzyki. Podeszłam do niego lekko obejmując w pasie i przycisnęłam głowę do ciepłych pleców. Mięśnie mu zesztywniały a twarz przybrała czerwonawy kolor, uwielbiałam tą reakcję.
- Idę do reszty. Poradzisz sobie sam? - rozejrzałam się po pomieszczeniu, makaron był już gotowy, wystarczyło tylko rozłożyć porcję na talerzach.
- Poradzę. Ale samemu będzie mi smutno - posłał mi smutne spojrzenie, wystawiłam tylko język. Pożegnałam go lekkim całusem w policzek. Wyszłam z ciepłego pomieszczenia i omijając salon udałam się do swojego pokoju. Tęskniłam za tym specyficznym powietrzem. Zaciągnęłam się nuta pomarańczy, świeżej pościeli i kwiatów. Na stoliku nocnym zabrzęczał telefon. Przeraziłam się gdy zobaczyłam 52 wiadomości tekstowe i 35 głosowych, połowa była oczywiście od mamy, lecz jedna z nich zszokowała mnie bardziej niż choroba Nialla.
From: Luki
Cześć moja mała Dżulio :) Jak Ci idzie życie w cudownej Kanadzie?
Nie odzywasz się, zapomniałaś o mnie. Nie poddam się tak szybko.
Szykuj się na mnie.
Żołądek podszedł mi do gardła, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.