II
Harry
Patrzyłem jak powoli wypuszcza dym nosem, a po chwili jej źrenice rozszerzają się. Jeszcze jeden raz, jedno pociągnięcie i w końcu osiągniemy ten stan. Beznadziejny do tej pory humor momentalnie uległ polepszeniu. Czułem jak moje płuca ostatni raz nabierają świeżego powietrza, by po chwili wypełniły się czysty, efektem marihuany. Przez dłuższą chwilę nie mogłem oddychać. Wypuściłem opary, czując nieprzyjemne łaskotanie w gardle. Zaczęła się śmiać, a w jej idealnych policzkach pojawiły się dołeczki. Pełne usta wykrzywiły się w grymasie. Obróciła głowę w moją stronę a ja kolejny raz zatopiłem się w płynnym turkusie jej oczu. Poczułem jak wiatr smaga me policzki i targa kasztanowe loki.. Zapach powietrza przesiąkniętego wilgocią lekko łaskotał moje nozdrza. Wyciągnęła do mnie rękę, a ja splotłem nasze palce w mocnym uścisku. Podniosła się do pozycji siedzącej po czym znowu opadła na ziemię. Zachichotałem i ucałowałem ją w czubek głowy. Powoli odpływałem w błogi stan. Liczyło się tylko tu i teraz, tylko my. Słońce powoli zachodziło, chmury przybierały kolor purpury. Każda komórka mojego ciała chciała więcej. Chciałem dotyku, czułości, namiętności. Chciałem poczuć to co przy nim. Ciepłe wibracje przepływające przez moją krew. Uczucie bezpieczeństwa, spełnienia, spokoju. Iskierki w oczach gdy pojawiałem się obok. Wszystko czego pragnąłem to on...
Patrzyłem jak powoli wypuszcza dym nosem, a po chwili jej źrenice rozszerzają się. Jeszcze jeden raz, jedno pociągnięcie i w końcu osiągniemy ten stan. Beznadziejny do tej pory humor momentalnie uległ polepszeniu. Czułem jak moje płuca ostatni raz nabierają świeżego powietrza, by po chwili wypełniły się czysty, efektem marihuany. Przez dłuższą chwilę nie mogłem oddychać. Wypuściłem opary, czując nieprzyjemne łaskotanie w gardle. Zaczęła się śmiać, a w jej idealnych policzkach pojawiły się dołeczki. Pełne usta wykrzywiły się w grymasie. Obróciła głowę w moją stronę a ja kolejny raz zatopiłem się w płynnym turkusie jej oczu. Poczułem jak wiatr smaga me policzki i targa kasztanowe loki.. Zapach powietrza przesiąkniętego wilgocią lekko łaskotał moje nozdrza. Wyciągnęła do mnie rękę, a ja splotłem nasze palce w mocnym uścisku. Podniosła się do pozycji siedzącej po czym znowu opadła na ziemię. Zachichotałem i ucałowałem ją w czubek głowy. Powoli odpływałem w błogi stan. Liczyło się tylko tu i teraz, tylko my. Słońce powoli zachodziło, chmury przybierały kolor purpury. Każda komórka mojego ciała chciała więcej. Chciałem dotyku, czułości, namiętności. Chciałem poczuć to co przy nim. Ciepłe wibracje przepływające przez moją krew. Uczucie bezpieczeństwa, spełnienia, spokoju. Iskierki w oczach gdy pojawiałem się obok. Wszystko czego pragnąłem to on...
- Julia...
- Tak? - spytała łagodnie dziewczyna. Miała zamknięte oczy.
- Myślisz, że to miłość?
- Ona nie istnieje - odpowiedziała szybko po czym mocniej ścisnęła moja dłoń.
Myśli w mojej głowie wirowały tak samo jak niebo przed moimi oczami. Trawa była zbyt wygodna bym miał ochotę wstać. Czułem ogarniający mnie głód a jednocześnie senność. Nabrałem wielkiej ochoty na naleśniki z syropem klonowym. Dosłownie czułem te specyficzne gilgotanie w żołądku i ślinkę spływającą po moim policzku. Przypomniałem sobie ten zapach. Praktycznie każde śniadanie przygotowywał Lou i za każdym razem ja rozpływałem się smakując jego kulinarne pomysły. Kolejny raz tego dnia oddałem się w nasz świat, czego sobie surowo zabraniałem. Zerwałem się na równe nogi po czym bez powodu wybuchnąłem głośnym śmiechem. Pociągnąłem ją za sobą i już po chwili biegliśmy w kierunku najbliższego sklepu monopolowego. Kupiliśmy dwie butelki dobrego wina, po czym w szybkim tempie je opróżniliśmy. Jedyne co pamiętam to wejście do jej domu, reszta była dla mnie nieodkrytą tajemnicą
***
- Harry! - zachichotałem widząc minę mojego przyjaciela. Był taki uroczy gdy się złościł. Na jego czole pojawiły się bruzdy a usta wygięły się w podkówkę. W podskokach pokonałem dzielący nas dystans, a on od razu wtulił się w mój tors. Przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele. Wplotłem palce w jego potargane włosy - Nie możesz zostawia mnie tak długo samego - wyszeptał w zagłębienie mojej szyi.
- Mam swoje życie - odparłem i obserwowałem jak jego wyraz twarzy się zmienia. Emocje przepływające przez jego oczy różniły się od tego co pokazywały gesty. Odkleił się ode mnie i pomaszerował do pokoju z hukiem zamykając drzwi.
- Lou! Louis! Lou-eh! - krzyczałem za nim, lecz na nic mi się to nie zdało. Z impetem otworzyłem drzwi. Mój przyjaciel siedział na łóżku, a twarz chował w dłoniach. Nie rozumiałem czym go tak uraziłem. Podszedłem do niego i położyłem dłoń na jego plecach przesuwając palcami to w górę to w dół. Przeszedł go dreszcz a nerwy ustąpiły. Spojrzał na mnie.
- Myślałem, że ja też należę do Twojego życia - powiedział z wyrzutem, a w jego oczach pojawiły się łzy. Zrobiło mi się tak cholernie przykro. Widziałem jego ból, który sam wywołałem. Zmierzwiłem mu włosy.
- Ależ należysz głuptasie - odpowiedziałem po czym mocno go do siebie przytuliłem. Jego ciepły oddech owiał mój policzek. Czułem jak co raz mocniej zaciska ręce na mojej tali. Delikatne zjechał w dół i włożył jedną z dłoni pod moją koszulkę. Zaczął drapać moje plecy, na co wydałem cichy pomruk zadowolenia.
- Aż tak tęskniłeś? - spytałem otwierając powieki, dzieliło nas zaledwie parę centymetrów, a jego twarz wydawała mi się taka anielska.
- Bardzo, Haroldzie - jeszcze mocniej wtulił się w mój bok przesuwając głowę na moją pierś - Nie miałem się do kogo przytulić w nocy - dodał po chwili zastanowienia.
Kolejna fala ciepła rozlała moje ciało. Było mi tak dobrze. Krew przepływająca przez moje żyły zaczęła krążyć szybciej. Wsadziłem twarz w jego włosy po czym zaciągnąłem się intensywnym zapachem kokosów i męskich perfum. Opadłem na łóżko wraz z nim. Przeniósł swoje ręce na mój brzuch delikatnie zakreślając kółeczka wokół mojego pępka. Zastanawiałem się na czym to polega. Potrafiłem go kochać mimo wszystko. Niezależnie od tego czy żyliśmy w zgodzie czy w kłótni. Każdy dzień był na wagę złota. Każda chwila znaczyła zbyt wiele. Miałem nieodpartą chęć powiedzenia mu wszystkiego co siedzi m w głowie od przeszło dwóch lat. Bycie przyjacielem nie dawało mi już takiej satysfakcji jak kiedyś. Czułość była zbyt mała. Momentami wiedziałem, że coś jest ze mną nie tak. Pamiętam nieprzyjemne kucie w klatce piersiowej gdy mój Lou oznajmił, że zakochał się w "cudownej dziewczynie". Przyprowadził ją do domu i wydawał się taki szczęśliwy. Skoro ona dawała mu pełne szczęście, wszystko czego potrzebował to byłem w stanie to zaakceptować. Lecz od tamtej pory nie jestem już taki sam. Inaczej patrze na świat, nie zawsze uwzględniając jego. Z rozmyślań wyrwało mnie chrapnięcie, które wydobyło się z ust Tommo. Nie wiedziałem kiedy zasnął, lecz ta wizja spodobała mi się, ponieważ sam czułem, że odpływam w świat Morfeusza. Po chwili moje powieki stały się bardzo ociężałe, a myśli nadto spokojnie...
***
Julia
Ból głowy. Jedyne co teraz czułam to pulsujące skronie. Każda część mojego mózgu domagała się jakiegoś ukojenia. Nie pamiętałam co wydarzyło się wczoraj, co robiłam, z kim byłam. Lecz wiedziałam, że za dużo wypiłam co mogło być przyczyną dość głupich zachowań z mojej strony. Podniosłam się szybko z łóżka co było złym pomysłem, bo poczułam jak mój żołądek podchodzi mi do gardła które niemiłosiernie paliło. Takiego kaca jeszcze nigdy nie przeżywałam. Założyłam na siebie długi sweter i pomaszerowałam do kuchni, usiadłam na blacie i otworzyłam lodówkę. Jakież było moje zdziwienie gdy na butelce wody zobaczyłam przyklejoną mała karteczkę. Pismo było dość staranne, ale na pewno należało do mężczyzny. Przeczytałam zawartość. Jedynie podpis podsunął mi przebłyski wydarzeń.
Zielone tęczówki wpatrywały się we mnie dość natarczywie. Czułam jak jego spojrzenie lustruje mnie od góry w dół. Nie pozostałam mu dłużna. Zaczęłam od pięknych brązowych loków opadających lekko na czoło, malinowe usta wygiął w półuśmiechu, a szyję zakrył kołnierzem bluzy w kolorze szarości. Niebieskie dżinsy idealnie podkreślały jego kształty, zaś na stopach miał adidasy w kolorze czarnym. Jeszcze raz spojrzałam na jego twarz, była zbyt nierealna, zbyt piękna. Przysunął się w moją stronę po czym ujął moją twarz w dłonie, spojrzał mi głęboko w oczy.
- Jeden dzień. - powiedział z uczuciem. Przytaknęłam po czym jego wargi lekko dotknęły moich. Nie poczułam nic wyjątkowego mimo tego, że całował mnie Harry Styles.
Moje serce przyspieszyło swój bieg. Wargi spierzchły a mała karteczka wypadła z rąk spadając napisem do góry. Jeszcze raz jej się przyjrzałam. Marzyłam chociaż o numerze telefonu, lub mailu. Nic. Tak jak mówił, zapomniałam. Lub chociaż starałam się to zrobić.
" Dziękuję, że byłaś i mnie uszczęśliwiłaś.
Hazza xx "